piątek, 22 sierpnia 2014

L`Oreal, False Lash Wings

Robią mi się małe zaległości w pisaniu, ale już niedługo, od września, jak już młodszy synek pójdzie do
przedszkola będę mogła pisać regularnie :) Mam taką oczywiście nadzieję, choć myślę że pojawią się nowe obowiązki to jednak może uda się pisać więcej :)

O czym dziś poczytacie? Dawno nie było żadnego tuszu do rzęs, a jako że z tego korzystam już ponad 2 miesiące to spokojnie mogę go obgadać na każdym froncie :)



L`Oreal, False Lash Wings






Od producenta:


Narodził się nowy efekt False Lash… rzęsy niczym skrzydła motyla. L'Oréal Paris prezentuje nową maskarę False Lash Wings. Pod trzepotem rzęs Twoje oczy wyglądają spektakularnie. Rzęsy są szeroko rozpostarte, podkręcone i wydłużone w zewnętrznych kącikach. Twojemu spojrzeniu nikt się nie oprze!
False Lash Wings wydobywa esencję kobiecości...

Ekskluzywne włókna: otulają rzęsy by rozwinąć ich spektakularną objętość!

Rewolucyjna szczoteczka wydłuża i modeluje każdą rzęsę w kierunku zewnętrznego kącika oka.

Rzęsy niczym skrzydła motyla. Objętość od nasady aż po same końce. Rzęsy są szeroko rozpostarte, podkręcone i wydłużone w zewnętrznych kącikach.





Ten tusz widziałam już w sklepie dawno, dawno temu. Nie kupywałam go, gdyż stwierdziłam, że ktoś już nie ma chyba nic do roboty skoro takie coraz dziwniejsze szczoteczki wymyśla. Jak pomyślałam, tak zrobiłam i trzymałam się od niej z daleka. Do czasu oczywiście. Gdy zaczęłam bardziej interesować się blogami kosmetycznymi i zaczęłam czytać te pochlebne peany oraz oglądać zdjęcia rzęs wymalowanych tym tuszem, to pokiwałam głową w zadumie i w mej głowie zaświtała genialna myśl - JA TEŻ CHCĘ MIEĆ TEN TUSZ!!! Czekałam na jakąś sensowną promocję, bo co tu dużo gadać, 60zł za tusz to wcale nie mało. W promocji jako takiej czasami mniej, ale jako że w szufladzie zapasy były to odważnie stwierdziłam, że poczekam do tych potężnych obniżek w Rossmannie. Wytrzymałam i przy ostatniej promocji -49% zakupiłam oczywiście i ten tusz i jeszcze kilka innych no bo jak tu tak nie wziąć mu żadnego kolegi czy dwóch do towarzystwa :)

Pierwsze kilka aplikacji było oczywiście bez szału. Dopiero po tygodniu, gdy już obsługę tej szczoteczki miałam w małym palcu i stukałam się w głowę czemu ja się bałam takiego małego wygibasa, tusz lekko zgęstniał i malowanie rzęs, a właściwie ich tworzenie stało się przyjemnością. Czemu pisze tworzenie? Bo ten tusz super wydłuża! Wydłuża i pogrubia, daje piękny efekt! Wydłuża, pogrubia i podkręca! No, no, no... No dobra, toż to tusz za nie małą kasę wić jego szczęście że nie jest żadnym dziadem tylko porządnym gościem. Rzęsy pomalowane rano trzymają się elegancko do wieczora, głęboka czerń, nic się nie odbija, nie ma efektu pandy. Bardzo miło z jego strony. Raz jeden żałowałam, że nie jest wodoodporny, gdy zwiewaliśmy ze stadionu pogoni jak lunął deszcz! Normalnie oberwanie chmury! Więc wyobraźcie sobie, że biegnę próbuję biec jak najszybciej trzymając dziecko 17 kg na ręce, w dodatku oprócz dziecka mam swoją torebkę, wielką torebkę a ona załadowana po pachy, bo przecież trzeba wziąć kupę rzeczy na wyjście z dwójką dzieciaków, no ale wracając do tematu to trzymając ten cały majdan nie miałam jak sobie oczu zasłonić, deszcz leje tak, że ledwo widzę na oczy bo wszystko mi spływa... Jak dotarłam do samochodu to się przeraziłam :) heheheh tak więc jak można się domyślić po tej krótkiej, acz zawiłej historii to z demakijażem nie ma żadnego problemu :) Nie podrażnił i nie uczulił. Elegancko.


A teraz już koniec gadania, pokażę Wam zdjęcia :)


Rzęsy gołe:



1 warstwa:



2 warstwy



Może nie widać za wielkiej różnicy między 1 a 2 warstwami z tego względu, gdyż drugą warstwę nałożyłam bardzo delikatnie. Dlaczego? A no dlatego, że przy kolejnych warstwach potrafi sklejać i już rzęsy nie wyglądają ładnie. To jedyny minus, ale jak widzicie wystarczy jedna warstwa aby rzęsy wyglądały świetnie.


Jak Wam się podoba? Ja z tego tuszu jestem bardzo zadolona, ale jak wiadomo - tego kwiatu to pół światu, tyle tuszy czeka na wypróbowanie, że nie wiem czy jeszcze kiedyś do niego wrócę :) Ale w chwilach zwątpienia, jak nie będę wiedziała jaki tusz kupić to na pewno będę o nim pamiętać.


Któraś z Was używała też tego tuszu? Jak Wasze wrażenia?


wtorek, 19 sierpnia 2014

Elektroniczny pilnik do stóp z Biedronki

Dziś napiszę Wam kilka słów o elektronicznym pilniku do stóp, który jak szybko pojawił się w Biedronce, tak jeszcze szybciej znikł. Dlaczego? A no pewnie dlatego, że była bardzo kusząca cena - niecałe 20zł, więc jak tu go nie kupić? Jeśli taki pilnik Sholla kosztuje ok 150zł no proszę, ile kasy mamy z tego zaoszczędzone? No właśnie... Raczej nic, a jeszcze pewniej to jesteśmy stratne. Dlaczego? Zaraz wszytko Wam napiszę :)





Na opakowaniu widzimy piękne stopy pewnej pani, gładziutkie, do tego zapewnienia producenta drukowanymi literami GŁADKA I MIĘKKA SKÓRA. Kusi, prawda? Na to oczywiście złapałam się i ja, nie przeczę, człowiek stary a czasami też głupi. 

Na opakowaniu również możemy przeczytać:

"Do samodzielnego i profesjonalnego pedicure. Nasadka pilingująca ze specjalną formułą mikroziaren usuwa zrogowaciały naskórek i jego martwe komórki w kilka chwil i bez wysiłku zapewnia efekt idealnie gładkiej i miękkiej skóry."





No dobra, to teraz opowiem Wam JA, jak ten piękny opis ma się do rzeczywistości. Do samodzielnego - tu się zgodzę, ale że to niby profesjonalne? Panie ludzie, no bez jaj... Ok, nie nakręcam się, dementuję dalej - o specjalną formułę mikrowłókien nie wnikam, może tam są, a może to zwykły pic na wodę, ale jeżeli są to ja nie wiem, moje albo zwiały jak zobaczyły moje stopy, albo jeszcze w sklepie przeniosły się do towarzystwa na inny pilnik. Z tymi kilkoma chwilami to przesada... ogromna przesada... Czas, jaki trzeba przeznaczyć na 1 stopę to ok 20-25 minut... A wiadomo, nie zrobimy jednej stopy drugą zostawiając sobie na kolejny dzień... Tak więc schodzi nam prawie godzinka... Gładkie i miękkie stopy? No sorry, ale nawet po takim czasie musiałam je dorobić zwykłym, porządnym pilnikiem...  pewnie jak to czytacie, to się zastanawiacie "jakie ona musi mieć cholernie zarośnięte stopy! hehehehe, pewnie tak to wszystko brzmi, ale serio, nie są takie :) Zwykłym pilnikiem daję radę je okiełznać w kilka minut, może z 10-15 minut na obydwie stopy, więc liczyłam na to, że przy takim elektronicznym to naprawdę będzie kilka chwil, o których pisze producent, a tu dupka blada. 




W sumie jeszcze po pierwszym razie byłam jeszcze na nią napalona, że może jakaś zła technika czy coś, więc do kolejnej próby podeszłam jeszcze dosyć entuzjastycznie. Niestety, mój entuzjazm szybko uleciał, gdy okazało się, że nasadka NIC nie robi. NIC. Stępiła się... No rozumiecie to? No dobra, założyłam drugą, dobrze, że była w zestawie ale historia się powtórzyła. Długi czas ścierania a i tak musiałam poprawiać. Jestem zła, że dałam się wrobić w takie dziadostwo. W sumie pilnik na 2 razy, ale pomijając ten fakt i tak jestem wkurzona długim czasem ścierania no bo niestety, nie ma tu zawrotnej prędkości kręcenia się nasadki, a i sama nasadka pozostawia dużo do życzenia - jest po prostu za delikatna.




Jeśli się na nią natkniecie - nie kupujcie. Strata pieniędzy. Chciałam przyoszczędzić a oczywiście straciłam. Niby 20 zł tylko, ale mimo wszystko. W tym roku już Sholla nie kupię, zostawię sobie ten zakup na przyszły rok, chyba że trafię na jakąś super promocję. Ostatnio był w Rossmannie za 128zł, więc już cena lepsza, ale jeszcze się wstrzymam.

Któraś z Was się jeszcze skusiła na ten pilnik? Jakie są Wasze odczucia?


czwartek, 14 sierpnia 2014

O goleniu na oliwkę ode mnie słów kilka - oliwka Babydream dla dzieci, Isana pianka/żel do golenia

Jeśli przeczytałyście tytuł i zastanawiacie się o co chodzi to nie martwcie się - ja też do niedawna nie wiedziałam, a nawet byłam gotowa postukać się w głowę czego to ludzie nie wymyślą :) A jednak temat ten tak mnie zainteresował że poczytałam gdzie się da i postanowiłam wypróbować tę metodę na sobie.






Od razu napiszę, że nogi golę maszynką zwykłą. Żaden depilator i wosk nie dla mnie. Chyba bólu bym nie wytrzymała - i piszę Wam to ta, która przeżyła dwa porody (masakra i lajcik) bez żadnego znieczulenia ;) Do czasu mojej wielkiej oliwkowej próby pomocą służyły mi pianki/żele: męskie. Było mi wygodniej, bo jak kupowałam dla męża to od razu ja korzystałam. Kiedyś miałam już próbę z jakimś damskim odpowiednikiem, ale zraziłam się bo był beznadziejny - nie pamiętam jakiej firmy. Tak samo jak damskie maszynki do golenia... Jak dla mnie one są dużo gorsze niż męskie, delikatniejsze i gorzej golą, ale wracając do tematu :) Zaczynamy od pianek i żeli :)




O tych piankach naczytałam się tyle ochów i achów, że musiałam je wypróbować! Tyle, że zanim sięgnęłam po piankę to w pierwsze kolejności kupiłam żel. Jakoś wolę tę formę. I wiecie co? Byłam zdziwiona, jak to faktycznie ten żel daję radę. po nim sięgnęłam po piankę brzoskwiniową, ale skończyła mi się jakoś bardzo szybko więc znów kupiłam żel, tym razem sensitiv. Ze wszystkich 3 byłam bardzo zadowolona, golenie było przyjemne, włoski jakby zmiękczone, dobrze się goliły, ale w trakcie ich używania doczytałam właśnie o oliwce :) Wypróbowałam ją, ponieważ wkurzało mnie strasznie, że codziennie muszę golić nogi. A to dlatego, że odrastały twarde i małe wyrastające włoski nieprzyjemnie kłuły drugą nogę.




Chciałam oliwkę Hippa, ale skoro nie było to chwyciłam tę - koszt 5 zł, więc jakby co to nie żal wyrzucić. Już przy użyciu odczułam ogromną różnicę przy goleniu - maszynka sunęła gładko i szybko po nogach i zdaje mi się, że ten poślizg powodował że włoski były zgolone przy samej skórze, a wiecie dlaczego? Dlatego, że nie musiałam golić nóg na następny dzień!  Ok, przesunęło mi się to na kolejny, ale jeden dzień różnicy już daje ogromną przewagę. Włoski są miększe i szczerze powiedziawszy mogłabym ich nawet nie golić po dwóch dniach, a dałyby radę spokojnie na trzeci. Nieźle co? Nie muszę Wam chyba pisać o tym, że po oliwce nogi już są tak super nawilżone, że niczym nie muszę smarować dodatkowo? Do tego przyjemny zapach, brak podrażnień, miła miękkość. 

Niedawno wyczytałam też o tym, że olej z krokosza powoduje opóźnienie wyrastania włosków, mam zamiar to wypróbować. Jestem strasznie ciekawa, czy ten sposób się sprawdzi :)

A Wy próbowałyście może golenie na oliwkę? Albo używałyście oleju z krokosza po goleniu? Jestem ciekawa jakie są wasze odczucia po takiej depilacji :) A może jeszcze nie próbowałyście takiego sposobu i wypróbujecie? Czekam na Wasze opinie :)  

poniedziałek, 11 sierpnia 2014

Zdenkowani w lipcu :)

Jejku, ale ten czas leci! Wypadł nam wyjazd rodzinny nad morze pod namioty - nie sądziłam, że moim dzieciakom spodoba się taki wyjazd, a jednak dzieci już nie mogą doczekać się następnej "przygody". Mi samej również się taka wyprawa bardzo podobała. Oby tylko było ciepło to można jechać :) Ale wracając do tematu - już prawie połowa miesiąca, więc wypadałoby rozprawić się z pustymi opakowaniami, które zalegają na lodówce. W sumie chciałam w tym miesiącu je sobie odpuścić, ale jak zobaczyłam, że praktycznie wylewają się z torby to zmieniłam zdanie :)







Trochę tego się nazbierało :)






Aż 3 płyny micelarne... Garnier skończył się na początku miesiąca, a dwa pozostałe wyszły w trakcie. Każdy z nich się sprawdził i przyjemnie się je używało. Do Garniera na pewno wrócę, udało mi się go kupić za 12zł, jak na butlę 400ml to super. A czemu aż tyle płynów zużyłam? Zastąpiłam mleczko płynem micelarnym, więc cały makijaż zmywam płynem. Trochę tego idzie. W dodatku przy upale w ciągu dnia zdarzało mi się przetrzeć twarz, więc same widzicie. No, może nie nalewam ich oszczędnie, ale lubię porządnie nasączony wacik :)







Do włosów wyszło skromnie, aż to dziwne. Tylko zestaw do włosów długich, z którego byłam zadowolona. Do tego mała tubka z serii oil repair - starczyła na jedno użycie, było ok. Włosy miękkie i błyszczące.







Hmmm... No tak... Zupełnie nie wiem jak to skomentować :) hehehe, 3 antyperspiranty w ciągu miesiąca??? Jeden się skończył na początku miesiąca, ale to nie wyjaśnia zużycia dwóch pozostałych :) Ale wiecie, przy upałach 30 stopniowych, były dodatkowe kąpiele w ciągu dnia i tak jakoś zeszło ;)Wszystkie się sprawdziły :)






Z tych kosmetyków w sumie najbardziej byłam zadowolona z pianki do golenia Isana oraz płynu do higieny intymnej Soraya. Żel Dove pięknie pachniał i nie musiałam po nim w ogóle stosować balsamu ani innego nawilżacza. Dlatego też stosowałam go tylko do rąk i ramion oraz łydek i ud. Resztę ciała myłam innym żelem bo po tym miałam wrażenie że nie mył za dobrze. W dodatku zapchał mi skórę na dekolcie i miałam cały wysypany pryszczami. Żel Balea o ile wąchając z pudełka wydawał się ok, tak na skórze zamieniał się w strasznie chemiczny zapach. Okropny! Więcej nie kupię dziada. No i balsam Fa... Udało mi się go wykończyć. Nie jest wybitnym nawilżaczem ale ja nie narzekam na suchą skórę więc u mnie jest ok. W dodatku ja NIE CIEPIĘ! smarować się balsamami, to dla mnie istna katorga, więc smaruję się chyba co 10 mycie by jakoś wykończyć te balsamy :)







Jedyna rzecz z kolorówki - w końcu już nastał czas na tusz Rimmela, który był bardzo fajny! Gdyby nie zapasy to na pewno bym go kupiła.







Z wyżej pokazanych saszetek/ maseczek na uwagę zasługują 2 z prawej strony. peeling enzymatyczny Soraya zaskoczył mnie bardzo. Zaczęłam się przestawiać ze zdzieraków na peelingi enzymatyczne i postanowiłam zacząć z saszetkami. Ta się sprawdziła, buzia była bardzo ładnie wygładzona a przy tym nic nie zostało podrażnione. Maseczka Eveline SOS jest również bardzo fajna, konsystencja jest podobna do pasty z serii Liście Manuka, przyjemnie się jej używa, w dodatku też ma działanie peelingujące.


Miałyście któreś może z moich zdenkowanych kosmetyków?

wtorek, 5 sierpnia 2014

Alverde, Aqua 24h Balance Cremegel Meeresalge, do cery normalnej i mieszanej

Dziś przedstawię Wam krem, który co prawda używałam razem w zestawie z żelem tej samej serii, ale wyszło tak, że napiszę o nich osobno :)


Alverde, Aqua 24h Balance Cremegel Meeresalge, do cery normalnej i mieszanej







Wkleję Wam tłumaczenie opisu ze strony DM:

Łączy odżywcze właściwości kremu z lekkością żelu. Szczególnie opiekuńczy, czyste oleje roślinne dają gładką w dotyku. Uczucie napięcia są zredukowane. Bilans opieki i wilgocią przynosi tłuszczu i wilgoci równowagę skóry normalnej i mieszanej w naturalny sposób z powrotem do równowagi.
Wodorosty są doskonale nawilżające, ponieważ wypełnić rezerwy wody w skórze szybko i poprawić długoterminową utratę wilgoci.

* 24 efekt nawilżający / wzrost nawilżenia skóry świadczy dermatologicznego badania 20 pacjentów po 2 tygodniach stosowania

Jak widzicie to tłumaczenie jest bardzo po polsku ale lepsze to niż nic ;) a kto umie niemiecki to proszę bardzo:













W sumie dałam go do denka czerwcowego, a uż tyle czasu minęła, że pora o nim napisać :) Niestety nic dobrego. Konsystencja żelu wydaje się dosyć lekka, ale nałożona na twarz zachowuje się dosyć dziwnie... A mianowicie czuję to tak, jakbym nałożyła jakiś ciężki krem. Niby matuje, ale czuję go na twarzy a przecież krem powinien się wchłonąć i tyle go widziano. A tu nie, ciężko jest na buzi. W dodatku nie wchłania się całkowicie a pozostawia taką dziwną warstwę. Niestety myślę, że był winowajcą ewidentnego zapychania mojej cery. Nawilżanie w miarę dobre, tzn jak dla cery normalnej i mieszanej to wystarczające, choć przy jakimś wysuszeniu się nie sprawdzi. Jak dla mnie bubel, nie mogłam go używać, więc oddałam mamie - jej nic nie straszne :)







Czy któraś z Was również go miała? Byłyście zadowolone czy jednak nie?