Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Essence. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Essence. Pokaż wszystkie posty

czwartek, 15 stycznia 2015

Moje najczęściej używane kosmetyki w makijażu codziennym :)

No tak, stało się :) Dziś chcę Wam pokazać jakie kosmetyku używam w makijażu codziennym, można rzec, że plus minus, bo oczywiście czasami jest coś jeszcze a czasami nie korzystam ze wszystkiego. Jednak jak zajrzałam do szuflady mojej toaletki to te kosmetyki wybrałam jako te najczęściej przeze mnie używane. Gotowe?





Zestaw jak widać trochę pokaźny, choć zależy oczywiście jak na to spojrzeć :) dla jednych będzie to dużo, a dla innych kropla w morzu ;) Oczywiście mogłabym to uprościć o połowę, ale po co? ;)





Lovely, Nude Make Up Kit  - już o niej pisałam, więc klikając w nazwę przeniesiecie się do recenzji. Całkiem o niej zapomniałam, zdziwiłam się bardzo jak ją znalazłam przy przeprowadzce :) nie wszystkie kolory są idealne, ale do zaznaczania zewnętrznego kącika i robienia tzw "banana" kolor 4 od lewej spisuje się u mnie super.


L`oreal Volume Milion Lashes So Cuture - na początku byłam zawiedziona. Swoje przeleżała, ale w końcu doczekała się swojego używania.


Korektor pod oczy Eveline bio Hialuron 8w1 - kupiony w Biedronce, uzywam codziennie. Fajnie kryje, dobrze wygląda.


Essence, Big Bright Eyes - nadaje się na linię wodną doskonale.


Max Factor, Face Finity - podkład do twarzy - kupiony oczywiście na promocji w Rossmannie :) Kiedyś już go miałam i byłam średnio zadowolona, natomiast teraz jestem. Jest średniokryjący a przy tym lekki. Ładnie wygląda na buzi.


Kobo, kredka do brwi - średnio miękka, ładnie maluje kreskę oraz dobrze wypełnia.






Avon, baza pod cienie - zadziwiające, ale działa :) Ładnie trzyma cienie na swoim miejscu :)


Sensique, cień do powiek - mój cień bazowy. Idealnie jasny, lekko perłowy. Bardzo go lubię.


Pierre Rene, Perfect Liner Super Stay - obawiałam się użycia eyelinera z pędzelkiem, wydawał mi się to jakiś wyższy stopień trudności, do tej pory jeśli już używałam to w pisaku. Nie było się czego obawiać, jest super.


Pierre Rene, puder ryżowy - no cóż tu rzec. Zdetronizował mojego ulubieńca Essence - puder w kamieniu. Świetnie utrwala makijaż i przedłuża jego żywotność.


Catrice, Made to stay - świetna kredka rozjaśniająca wewnętrzny kącik oka.






W7, Honolulu  - kliknij na nazwę to przeniesiesz się do recenzji. Bronzer na wykończeniu, a ja nie mogę się zdecydować jaki inny kupić. Bardzo go lubię :) Można nim uzyskać ładny brąz. Ostatnio jakoś rzadko go używam.


W7, Africa  - niby bronzer a jednak róż. Najczęściej go używam, recenzja również była. Róży mam kilka, ale jednak to on najczęściej jest w użyciu.






Essence, Hello Autumn - puder z limitowanki. Fajnie rozświetla, używam go niewiele więc pewnie będę go mieć i mieć i mieć. Choć przydałby mi się jakiś typowy rozświetlacz, więc muszę się za takowym rozejrzeć.


I to już wszystko. Z tego całego robimy czary mary, hokus pokus i ciach! Wychodzi oto poniższa magia (weźcie pod uwagę, że zdjęcia nie są retuszowane :) ):








W zestawieniu nie pokazałam nic do ust, bo jakoś najczęściej używam masełka Nivea lub cokolwiek wpadnie mi w ręce. W tej kwestii nie mam żadnego ulubieńca, jeszcze na idealną pomadkę czy błyszczyk nie trafiłam.


Na pewno znacie kosmetyki z mojego zestawienia :) Jak się u Was spisują? jest wśród nich jakiś Wasz ulubieniec?

poniedziałek, 1 grudnia 2014

Listopadowe nowości :)

Taka pogoda za oknem, że nic się nie chce. Zima nadchodzi wielkimi krokami, mroźno już jest, jeszcze tylko śniegu brak - nie to, żeby mi akurat go brakowało, bo ogólnie śniegu i zimy nie lubię, a wręcz nie cierpię! Jestem ciepłolubna, więc zawsze wolą upał, nawet jak jest tak gorąco, że czuć jak kropelki potu lecą po plecach. Lepsze to niż odmrożony tyłek na śniegu :) No dobra, ale mocno odchodzę od tematu, wiecie już przynajmniej jakąś ciekawostkę o mnie :)

Dzisiaj pokażę Wam co nowego trafiło do mojej szafki :)








Zakupy w Rossmannie - miałam wejść tylko po antyperspirant, a oczywiście wyszło jak zawsze :) Antyperspirant Dove jest super! Mega mocny, więc jeśli czekają Was sytuacje, w których się stresujecie, czy ważne imprezy to kupujcie - troszkę kosztuje, ale działa i nic a nic nie poczujecie potu ani mokrych pach :) Olejek do mycia Bielendy - świetna sprawa! Uwielbiam masować sobie buźkę, super relaks :) Maska Alterry - daje radę no i oczywiście oczyszczająca pasta Ziaja Liście Manuka - to już moja druga, więc to mówi samo za siebie :)







Nowa seria do włosów Dove - ach jak te dwa słowa działają na kobietę: nowość i promocja :) Do tego oliwka - zgadnijcie do czego? :)







Po skończonym opakowaniu Pharmaceris 5% z kwasem migdałowym zapragnęłam czegoś innego. Z polecenia kupiłam Acne-Derm i jak na razie nie mam wyrobionego zdania. Za krótko go używam, aby stwierdzić czy działa czy też nie. Raz jest lepiej a raz gorzej. Gorzej oczywiście gdy wyskakują mi wszelkie dziady na twarzy, ale zaciskam zęby i wiem, że tak może być, a potem powinno być lepiej. Więc czekam na to lepiej. W mojej wioskowej aptece zapłaciłam za niego krocie - 25zł, ale można go kupić taniej, w aptece internetowej za 15zł. W międzyczasie zamówiłam nowe opakowanie żeby pociągnąć kurację, ale jak drugie opakowanie nie ustabilizuje tej sytuacji na mojej paszczy to pieprzę ten interes i przerzucę się na coś innego, coś co zobaczycie niżej :)







Te płyny micelarny to naprawdę idą u mnie jak woda! Strasznie szybko mi się kończą, no ale rano używam do pierwszego zmycia wszelkich nocnych maści z buzi a wieczorem do zmywania makijażu - nie umyję buzi żelem dopóki nie zmyję dokładnie makijażu, więc tak oto w mojej łazience zagościła wielka butla płynu Green Pharmacy wersja owsiana - jest dobry, a stosunek ceny do jakości to po prostu jak darmocha!


 
 
Pharmaceris płyn bakteriostatyczny - oj już jakiś czas ostrzyłam sobie na niego ząbki aż w końcu trafiła się okazja. Tzn żadna tam okazja cenowa bo zdziercy w tej aptece jak nie wiem, ale jak już natrafiłam na niego w aptece to chwyciłam bez zastanowienia.







Zapierałam się rękoma i nogami, co by nic nie kupować na promocji w Rossmannie. I co z tego wyszło? Oczywiście klapa! Moja silna wola jest po prostu kiepska :) Nie będę oszukiwać :) Nie wiem jakim cudem udało mi się kupić tylko te 4 rzeczy, ale jestem z siebie dumna :) Podkłady Max Factor są super! Kryjące i matujące, to co lubię. Tusz Wibo jest do kitu, a róż Lovely jest słaby. Tyle na ten temat.







Promocja w Drogerii Natura również mnie nie ominęła :) Skusiłam się na 2 eyelinery Essence oraz Pierre Rene - co by trenować piękną kreskę na oku. Oczywiście idzie mi jako tako, ale do idealnie gładkiej kreski to jeszcze mi daleko ;) Ale za to, proszę Państwa szykuje mi się tutaj hit! Hit nad hity a jest nim puder ryżowy Pierre Rene - zrzucił z piedestału z głośnym hukiem bieluszka Essence :)







Tak :) To jest następna promocja, tym razem w Superpharm -40% na dermokosmetyki. Woda termalna Uriage - tania a do tego czytałam o niej dużo pozytywnych słów, więc skorzystałam z promocji. Pharmaceris z 10% kwasem migdałowym - jak nie wypali moja kuracja z Acne-Derm to wtedy on pójdzie w ruch :) No i na końcu, La Roche-Posay Hydreane Legere - wspaniały krem nawilżający. Leciutki, szybko się wchłania a przy tym dobrze nawilża. To już drugie moje opakowanie więc wiadomo jak jest - musiał mnie naprawdę zauroczyć skoro kupiłam go od razu :)







Peeling enzymatyczny Lirene - wkurzało mnie kupowanie saszetek, ale czy uwierzycie że przynajmniej w Rossmannie nie ma normalnego peelingu w normalnej tubce? Ten był jedyny. No to wzięłam. Na razie użyłam raz, zobaczę co z niego będzie.







No i spadkowy eyeliner Rimmel :) 


Uffff, a myślałam, że mało będzie w listopadzie a wyszło jak zwykle :) Ale - już na serio obiecuję że w grudniu nie ulegnę żadnym zachciankom. Kupię tylko to, co absolutnie będzie konieczne :) Promys :)

A tymczasem - miałyście coś z moich nowości?

poniedziałek, 3 listopada 2014

Październikowe nowości :)

Nowy miesiąc więc czas podsumować październikowe zakupy. Starałam się jak mogłam, aby jak najbardziej je ograniczyć. Myślę, że wyszło mi nie najgorzej. Oczywiście w porównaniu do zeszłego miesiąc, można je zobaczyć tu -> KLIK






Weszła nowa limitka Essence, więc zaopatrzyłam się w puder mozaikę oraz cienie do brwi. Puder to rozświetlacz, daje ładny efekt. Cienie do brwi również są fajne, ale już się odzwyczaiłam używania cieni, teraz tylko kredki i ciężko mi się przestawić. Kredki do oczu szare - każda w innym odcieniu, obydwie bardzo fajne oraz tusz Essence - również nowość Lash Princess, pisałam o nim tu -> KLIK



Kończył mi się dokładnie ten sam jedwab, jako że się sprawdził to chwyciłam następny :)






Dzięki uprzejmości mojej koleżanki Kasi mam kilka kosmetyków, co prawda one kupione były jeszcze jakoś w sierpniu chyba, ale nie było mi po drodze aby je odebrać. W końcu mam, ale jeszcze nie próbowałam.






Zakupy w Hebe :) Lubię ten pędzel, druga sztuka również mi się przyda. Gumki Invisibobble wzięłam bez przekonania, na próbę i normalnie jak wiążę włosy to tylko nimi! Puder Essence musiałam wziąć bo moja sztuka spadła mi na ziemię i się co nie co wykruszyła, do noszenia w torebce się nie nadaje więc musiałam mieć kolejną sztukę. Topy dwa, ten jasny śnieżynkowy dupy nie urywa... Rozczarowałam się, drugi fajny. Cienie Essence są boskie :)






Moje odkrycie odżywkowe - Garnier Fructis Oleo Repair, włosy są po nim cuuuuudowne! A w dodatku zapach się dłuuuuugo utrzymuje :) Zestawu pędzli za 5zł żal było nie wziąć :)






Po nieudanym toniku babuszki Agafii wracam do wcierki Jantar :) Z szamponem Joanny dopiero się zapoznaje. Micel Bourjois kiedyś miałam,  a że musiałam coś kupić więc kupiłam. Maseczki - mały zapas.






Spadki - tusz BeBeauty - miała któraś z Was? Jeszcze nie próbowałam. Krem pod oczy Rival de Loop czeka na swoją kolej :)






No i ostatni - suchy szampon z Biedronki.


No i jak widzicie w tym miesiącu nie jest źle, mało pielęgnacji, zdecydowanie więcej kolorówki :) Miałyście coś z moich zakupów? Coś się u Was sprawdziło czy okazało się bublem? Napiszcie koniecznie :)

wtorek, 14 października 2014

Nowa! Essence, Lash Princess - maskara pogrubiająca

Dziś napiszę Wam o tuszu, który co prawda kupiłam w zeszłym tygodniu, więc może się Wam wydawać że za szybko wydaję opinię, może być pochopna, ALE - jest to nowy tusz Essence, nie było o nim żadnej recenzji ani uwag własnych, więc można traktować ten wpis jako opinię początkową, pierwsze wrażenia. No i właśnie - może mój wpis pomoże komuś podjąć decyzję co do tego tuszu - kupować czy nie kupować? Oto jest pytanie :)


Essence, Lash Princess, maskara pogrubiająca







Od producenta:

Królestwo za takie rzęsy! Maskara lash princess ze specjalnie wygiętą szczoteczką w kształcie głowy kobry pokryje każdą rzęsę i pozwoli wyczarować królewską objętość i zachwycające, urocze, powłóczyste spojrzenie. Dla intensywnego makijażu oczu. Jest unikalna, jak każda księżniczka, dlatego ubrana jest w wieczorową suknię. Princess(ence)!

AQUA (WATER), CERA ALBA (BEESWAX), PARAFFIN, CARNAUBA (COPERNICIA CERIFERA) WAX, ACACIA SENEGAL GUM, STEARIC ACID, PALMITIC ACID, HYDROGENATED LECITHIN, CERA MICROCRISTALLINA (MICROCRYSTALLINE WAX), AMINOMETHYL PROPANOL, MAGNESIUM SILICATE, GLYCERIN, HYDROXYETHYLCELLULOSE, POLYIMIDE-1, ETHYLHEXYLGLYCERIN, PHENOXYETHANOL, CI 77499 (IRON OXIDES).






Nigdy nie rozwodzę się nad opakowaniami, bo jakie jest to każdy widzi i bez sensu pisać że ładne i są na nim esy floresy ;) ale tu muszę kilka słów powiedzieć: ów gorset, który widzicie wyżej jest zrobiony z gumy, więc ręka się nie ślizga. Poza tym, że to naprawdę ślicznie wygląda to w dodatku jest funkcjonalne. 






Na opakowaniu opis jest tylko po angielsku, więc jak ktoś nie zna angielskiego to nic nie wyczyta z tego. No niestety, ale polska etykietka by się przydała.






I szczoteczka - najpierw zobaczyłam zdjęcie na necie to sobie pomyślałam, że niedługo wymyślą jeszcze w kształcie krowy czy lwa... Jak zobaczyłam ją na żywo to już w wyobraźni miałam całą powiekę czarną od tuszu podczas malowania. Myślałam, że koszmarnie będzie się nią malować. No i taki z niego cudak, że rachu ciachu i po strachu - maluje się nią elegancko! Szybko i prosto, a w dodatku wcale nie mam obsmarowanej całej powieki, HA! I co Wy na to? Jako oczywiście, że moje zdjęcie szczoteczki nie oddaje je faktycznego wyglądu zaczerpnęłam zdjęcie ze strony producenta, co by dokładniej Wam pokazać:


źródło: www.essence.eu





No i jeszcze jak ta maskara się sprawuje? Otóż muszę Wam napisać, że od pierwszego użycia jestem nią OCZAROWANA! Tusz od początku jest idealnej konsystencji, zdarzy się, że na szczoteczce jest trochę za dużo tuszu, więc wycieram. Sama aplikacja przebiega bardzo sprawnie - rzęsy maluje tę gulką, lekko dociskając do góry, przez co rzęsy są pięknie podkręcone. BA! One są nie tylko podkręcone! One są długie! One są grube! One są piękne! No dobra, ale tu same ochy i acha a jak z trwałością? Nie jest wodoodporny, więc na basenie czy w deszczu może się nie sprawdzić, ale na codzień, na imprezę jak najbardziej TAK! Nie osypuje się, nie odbija - same plusy. Wytrzymał ze mną nie tylko cały dzień, od rana do wieczora, ale również wieczorne zajęcia Zumby! A jak wiecie na Zumbie duuuuużo się dzieje. Więc jak wytrzymał to, to każdą imprezę wytrzyma! 

Nie wiem jeszcze jaka jest żywotność tuszu, więc jak tylko mi się wykończy, albo będzie niezdatny do używania to od razu Wam napiszę :)


No dobra, ja tu gadu gadu, ale spójrzcie na zdjęcia (gołe, 1 warstwa, 2 warstwa dodałam delikatnie, pewnie jak bym dodała mocno to i by się porobiły owadzie nóżki, a tego to my nie lubimy :) ):

















I spojrzenie z boku, kolejność tak jak wyżej:











 





I jak Wam się podoba? Jak możecie domyślić się z mojej całej wypowiedzi jestem na TAK! Wspaniały tusz za 13,99. Pędzicie już do Drogerii Natura lub Hebe czy jednak zdjęcia Was nie przekonały?

poniedziałek, 13 października 2014

Czas się pożegnać...

... z pustymi opakowaniami :)

Wrzesień obfitował w wielkie zakupy (kto nie widział to zapraszam tu -> KLIK i tak jakoś wyszło, że tych zużyć jest całkiem sporo. Poszło dużo z kolorówki, przetrzepałam wszystkie szafki aby pozbyć się staroci i tak jakoś wyszło :) Jest tego tyle, że nie udało mi się nawet zrobić jednego, wspólnego zdjęcia, więc od razu rozkładamy wszystko na mniejsze zdjęcia :)




No dobra, najpierw włosy. Tutaj niestety niewypały Balea - seia do włosów farbowanych oraz suchy szampon... U mnie się nie sprawdziły, zużyłam z bólem, a z suchym szamponem się nie męczyłam mając już w szafce Batiste :) Wcierka Jantar - bardzo fajna i strasznie wydajna. Urosło dużo włosków, nie wypadały i trochę szybciej rosły. Odżywka Garniera - fajna, ale bez szału. Nie podzielam wielkich zachwytów z blogosfery, choć byłam z niej zadowolona. Szampon z Avonu 24h objętość - bardzo fajny, włosy mięciutkie, ładnie pachnące, ale no objętości oszałamiającej nie było :) No i Taft... Oj Taft... Jakbym Cię nie używała to i tak na moje głowie jeden wielki przyklap (nie mylić z przychlastem ;) ) i przytłuszcz. Czy dawałam mało, czy dawałam dużo było to samo. Czyli tak czy siak oprócz wymienionych wcześniej dziwadeł objętości i uniesienia włosów jak nie było tak nie było. 







Twarz... Peeling Soraya to super zdzierak. Jak uwielbiałam zawsze mocne zdzieraki tak od jakiegoś czas przestały mi odpowiadać. Wolę peelingi enzymatyczne, delikatniejsze. Ten już za mocny, aczkolwiek bardzo go lubiłam. Mleczko do demakijażu Mixa - bardzo fajnie zmywa makijaż, delikatny, nie szczypie w oczy. Płyn micelarny Lirene - bardzo przyjemny. Zmywa makijaż, ładnie pachnie. Ziaja liście manuka - miałam 2 opakowania, bardzo fajny żel. Delikatny ale skuteczny. Teraz zrobiłam sobie od niego przerwę aby buzia się nie przyzwyczaiła, ale na pewno do niego wrócę. Dwa kremy Avon - marchewkowy oraz lekki oliwkowy. Na początku byłam zachwycona. Marchewkowy nie zabarwił twarzy, buzia się nie świeciła a faktycznie miała w sobie to "coś". Drugi oliwkowy był faktycznie lekki, nawilżał, ale bez cudów. Używało mi się ich przyjemnie do czasu aż zaczęły mi wyskakiwać pryszcz na pryszczu... Jak to mówił mój mąż: "pryszcz na pryszczu pryszcza goni" ;). Gdy odstawiłam obydwa - pryszcze się przerzedziły, są dalej, ale w standardowej ilości. Nie ma już takiego wysypu. Nie wiem. który z nich zawinił, aczkolwiek już po nie nie sięgnę. Soraya hialuronowy mikrozastrzyk serum - no nie wiem... Ja tam żadnego działania nie widziałam... Co lepsze to szybko musiałam po nim używać kremu, bo buzia była ściągnięta... Poużywałam i oddałam mamie. No i ostatni - krem Agafii do 35rż - no i tu mam mieszane uczucia... Był trochę dziwny, aż nie chciało mi się go zużywać do końca...







Do ciała skromnie - antyperspiran Adidas - był ok. Żel Luksji był w gazecie, bardzo ładny zapach, przyjemnie się go używało. Balea, och Ty Baleo... Dopiero przy Tobie odkryłam dlaczego ludzie wariują na Wasze zapachy... Dopiero TA sztuka z Marakują tak mnie oczarowała, że przy kąpieli miałam ochotę non stop wąchać ten zapach... P-R-Z-E-B-O-S-K-I !!!!!! Perfumy z Avonu Pure O2 - bardzo fajny, świeży zapach.







Z kolorówki trochę się pozbyłam :) Podkład Catrice, baza Bell i kredka do oczu Kobo same mi się skończyły. Baza So Susan niestety mi się rozdwoiła - tzn jakoś w szufladzie odłamała się zakrętka od reszty, w środku wszystko wyschło i tyle sobie poużywałam... Może z kilka razy, a całkiem fajnie ona wyglądała. Sypkie cienie Joko nawet Wam nie napiszę ile lat je mam, bo wstyd... Mimo, że nie robiły mi żadnej krzywdy to jednak mimo wszystko czas je wyrzucić. Błyszczyk H&M mimo pięknego koloru zaczął mnie wkurzać bo przy otwieraniu i zakręcaniu po prostu wylatywał z opakowania brudząc wszystko... Lakiery się rozwarstwiły więc wiecie... No i eyelinery My Secret i Essence - srebrny i złoty szybko wyschnął - chyba że kupiłam kiepskie, otwierane sztuki. Czarny i czarny z drobinkami bardzo fajne, ale się zużyły.







I na koniec próbki, maseczki. Kremy z filtrem - każdy był ok. Gdyby nie cena tych Uriage to bym się zdecydowała na ten pomarańczowy :) Maseczki Biovax - pomieszane działały super. Maseczka rozgrzewająca Cashmere - oooooo, ta dała czadu z rozgrzaniem - świetna była. Podkład Avon - bardzo miłe zaskoczenia - fajne krycie, ładnie wygląda na buzi. Maseczka z nowej linii Ziai - zielone liście oliwki - koszmar... No jakbym się smalcem posmarowała... Reszta ok :)


Ufff... Jak widzicie sporo tego wyszło, z czego oczywiście bardzo się cieszę. Miałyście coś z moim zużytków? Macie podobne zdanie do mojego czy jednak nie?

środa, 1 października 2014

Wrześniowe nowości, duuuuuużo tego :)

Jeju, ale wstyd! Ostatnio mi jakoś nie po drodze na bloga własnego a może być jeszcze gorzej niedługo, ale cóż, mam nadzieję, że nie będzie tak źle :)

Na dziś zaplanowałam posta z nowościami wrześniowymi, już miało do tego nie dojść bo karta od aparatu nie chciała mi działać w komputerze, ale w końcu się udało! A więc ostrzegam - weźcie sobie kawę/herbatę czy też inny soczek i przygotujcie się na dłuższą chwilę czytania, a przynajmniej oglądania zdjęć :) Jest tego całkiem sporo, tak sporo że aż przy obrabianiu zdjęć chwyciłam się za głowę ;) A to znaczy że w październiku zaciskam pasa :D







Zamówienie z Avonu w sumie to chyba z katalogu sierpniowego jest. Perfumy i żel do mycia twarzy - żal było nie wziąć. Z wrześniowego katalogu nie zamówiłam nic - w tej kwestii jestem z siebie dumna, ale nie wiem czy przetrwa to na katalog październikowy :)






Paletka Sleek Lagoon - piękna!






Róże Sleek Lace 367 - piękne trio, muszę nauczyć się nimi obsługiwać :)






Zakupy Rossmannowe - Alterrę musiałam kupić, w końcu wypróbować. Doskonale nadaje się do porannego mycia buzi. BB Rival de Loop jest bardzo delikatny, w sam raz na lepsze dni mojej buzi :) A maska Ziaja wpadła do koszyka jakoś przypadkowo.






Postanowiłam tej jesieni zacząć przygodę z kwasami. Co prawda na początku chciałam kupić Effeclar duo[+], ale w aptece nie było, więc kupiłam Pharmaceris z 5% kwasem migdałowym. Muszę przyznać, że spisuje się bardzo fajnie. A na dzień z Farmony krem z filtrem 50 - pachnie obłędnie owocami! Do tego różne próbki kremów z filtrem.






Jak tu nie kupić płynu Garniera za 10zł? No jak? A więc kupiłam dwa, co by jeden nie był samotny :) Do tego 2 żele Isany - pięknie pachną!






W sklepie firmowym Ziai wpadły mi maseczki z nowej serii - nawilżająca - koszmarna! Jakbym smalec nałożyła... Okropna, ale za to oczyszczająca bardzo fajna :) Do tego próbki kremu i kolejny żel pod prysznic.






W Drogerii Natura z okazji -40% na kosmetyki m.in. Kobo, postanowiłam przygarnąć kilka kosmetyków. Podkład matujący kolor Ivory to mój hit! Cudnie kryje, buzia promienieje, fajnie matuje. Na 4-pak korektorów miałam się skusić już daaaawno, ale zawsze coś nie wychodziło. Jak nie normalna cena tak odciśnięte palce (brrr) a kiedy nadarzyła się taka okazja cenowa no to żal było nie skorzystać. Do kompletu wpadły kulki brązujące.






Dwie maseczki nawilżające - przy kremie Pharmaceris konieczne, choć teraz już po jakimś czasie użytkowania nie są mi aż tak potrzebne jak na początku to jednak muszę je mieć.






Z Biedronkowej wyprzy przytachałam do domu szampon i maskę firmy Romantic a do tego ostatnia sztuka kobaltowego lakieru.






A tu kosmetyki spadkowe :) Dziękuję Magda i Brygida :) Puder brązujący Wibo jest fajny, choć delikatny a ten trójkolor Manhattanu jakoś boję się użyć ;) CC z Bielendy zostawiam teraz na jakąś okazję :)






Nowość Sorai tak mnie skusiła, że przy okazji zakupów musiałam ją mieć. Multifunkcyjny krem upiększający CC - narazie mam co do niego mieszane uczucia. Kredka na linię wodną Essence - trzeba uważać z je aplikacją bo może nadmiar zostawić przy linii dolnych rzęs. Konturówka do ust i pomadka Essence - zakup na poprawę konturu ust, muszę się przyzwyczaić do tego bo oczywiście usta wyglądają inaczej :)






No dobra, jak patrzycie na to zdjęcie to się pewnie zastanawiacie co to za wielka paka :) A więc historia tej paczki jest trochę przydługa, więc skrócę ją do minimum :) Mąż pojechał na Oktoberfest, więc skorzystałam z okazji i dałam mu listę kosmetyków z nakazem, aby odwiedził Drogerię DM i przywiózł mi parę rzeczy. Szczerze, to myślałam że nie pojedzie do tej drogerii, no bo w sumie kilku chłopów, męski wyjazd a tu jeszcze będą łazić i kupować kosmetyki. Dzięki Bogu mój mąż wiedział, jak żonkę uszczęśliwić i oprócz moich paru kosmetyków kupił mi też nadwyżkę :) Najważniejszy punkt zakupów to jajeczko Ebelin, do tego kilka żeli, szampony i odżywki, kremy do twarzy, płyn do kąpieli, balsam kokosowy, zmywacz do paznokci, sole do  kąpieli i perfumy. Możecie sobie wyobrazić jak mi się gęba cieszyła jak to rozpakowywałam :) Już nie wspomnę o górze słodyczy, które już mi się odkładają to na boczkach, to na udkach ;)






Kolejna paletka Sleek, tym razem Garden of Eden :) Cuuuuuudo :) Ale, ale - 3 paletki już mi starczą, kolejnych na razie nie planuję :)






Poszłam do Superpharmu po pieluchy, a oczywiście oprócz wyżej pokazanych perfum, kupiłam jeszcze perfumy dla męża i kilka innych rzeczy. W efekcie jeszcze dostałam mnóstwo próbek.


Uffff, to już wszystko! A więc już same rozumiecie, co miałam na myśli pisząc na początku że w październiku nic nie kupię już :) No dobra, muszę odebrać tylko kilka kosmetyków Balea od koleżanki - już tak dawno mi przywiozła a ja nie miałam czasu do niej jechać odebrać, więc w sumie tylko to. No może jeszcze skuszę się tylko na ten nowy puder do konturowania Kobo, ale najpierw muszę obejrzeć go na żywo. I więcej nic, promys! :)

Macie coś w swoich zbiorach z moich nowości? Coś Wam wpadło w oko? A może z czegoś nie byłyście zadowolone? Napiszcie mi koniecznie w komentarzu :)