Wiecie co, normalnie w szoku trochę jestem. Cały miesiąc mi się wydawało, że kwiecień będzie jakiś kiepski i mało będzie pustych opakowań. Co dorzucałam coś pustego to w duchu jęczałam, że te kosmetyki są takie wydajne i tak długo się je zużywa :) A jak dziś przyszło co do czego, to okazuje się, że nie jest aż tak źle jak się mogło na początku wydawać :)
W sumie to jestem całkiem zadowolona, najwięcej zeszło mi kosmetyków do pielęgnacji twarzy. Chyba jakoś rekordowo :)
- Balea Melon Tango żel pod prysznic - no szczerze to spodziewałam się trochę więcej po nim... Napiszę o nim niedługo :)
- Original Source, Mango & Macadamia, żel pod prysznic - nie zasługuje nawet na oddzielną notkę, bardzo podobny do kolegi tutaj ->
KLIK , słabiutki i zapach nie powala.
- Soraya, łagodne mleczko do demakijażu twarzy i okolic oczu - jeszcze o nim napiszę, a w skrócie to w sklepie nie doczytałam, że on jest do OKOLIC oczu a nie do demakijażu oczu... No więc trochę mi w domu ciśnienie skoczyło, gdy nagle zaczęły mnie oczy szczypać ;) mongoł ze mnie i tyle, ale jakoś zużyłam;
- Balea,
Gesichts wasser mit fruchtsaure - tonik z kwasami owocowymi dla cery mieszanej - pisałam o nim tu ->
KLIK , dotrwałam do połowy, zrobił mi kuku na ustach więc odłożyłam go na bok;
- P
aese, micellar solution make up remover, płyn micelarny do demakijażu ->
KLIK , całkiem fajny, gdyby nie to, że dostępny tylko przez internet bądź na stoiskach firmowych to może i bym częściej go miała;
- Under Twenty, Intense Anti Acne! termoaktywny peeling wygładzający ->
KLIK , mało rozgrzewa, mało drobinek więc wiecie...
- Bioderma Sebium H2O, płyn micelarny - dobrze, że to miniaturka, bez szału ogólnie. Napewno nie skusi mnie pełnowymiarowe opakowanie.
- Ziaja Med, demakijaż oczyszczanie, płyn micelarny - nie najgorszy, średniaczek, choć czasami miał problem z domyciem makijażu oka gdy miałam mocniej je podkreślone;
- BelKosmex, Teebaum, pianko-żel do mycia twarzy - jak dla mnie to żel, żadnej pianki tam się nie dopatrzyłam :) bardzo fajny żel, warto kupić :) pięknie pachnie olejkiem z drzewa herbacianego :)
- Krem - korektor do twarzy "Czysta linia" z wyciągiem z porzeczki i rokitnika - bardzo fajny kremik, nawilżał i ładnie matowił buzię, choć możliwe, że dla osób z suchą cerą będzie nawilżał za mało;
- Bioliq, krem nawilżający pod oczy 25+ - najpierw mnie nie zachwycił a potem zmieniłam zdanie;
- Kailas, ajurwejdyjski krem z himalajskich ziół na problemy skórne - już kolejny raz o nim nie będę się rozpisywać, zapraszam tu ->
KLIK ;
- Ruska Bania, odżywcza maseczka do włosów osłabionych miód i leśne jagody - słabiutka, koło maseczki to to nawet nie leżało ;) więcej o niej niebawem :)
- Lactacyd Femina, emulsja do higieny intymnej do codziennego użytku - bardzo go lubię!
- Nivea dry comfort plus, antyperspirant - świetny! A nie spodziewałam się tego :)
- Aromatherapybar, naturalny olejek do masażu i kąpieli pomarańczowo grejpfrutowy - używałam do kąpieli. Oprócz zapachu chyba nie ma co fajnego o nim napisać ;) mało wydajny.
- Sensique, Matt Finis, podkład do twarzy - wyrzucam, bo jest z zeszłych wakacji - na lato idealny był dla mnie. Świetny odcień, lekki, krył średnio ale przy opalonej buzi całość bardzo ładnie wyglądała. Kosztuje grosze, powróce chyba do niego latem;
- Manhattan, soft mat loose powder - leży tak długo, że nawet nie pamiętam od kiedy... Zresztą odcień jakiś za żółty się zrobił;
- My Secret, loose powder transparent - to samo co powyższy delikwent
- Maybelline, Dream Matt mousse - kiedyś dała mi go siostra, ale mi nie podpasował. Teraz jak go otworzyłam, niby odcień Ivory a ciemny jakby go takim fabryka stworzyła;
- Joko Quenn Size Mascara ->
KLIK , Nigdy więcej!
- W7, Light Diffusing Concealer ->
KLIK , przyjemny średniaczek ale mega krycia i rozaśnienia to nie ma co oczekiwać;
- Paese, puder bambusowy z jedwabiem - odlewka 8ml, bardzo fajnie się sprawował, teraz używam ryżowego i jest chyba jeszcze lepszy;
- Delia Dermo System, maseczka z różową glinką, kuracja uelastyczniająca i łagodząca - bardzo przyjemna maseczka, delikatna a po użyciu widać, że skóra jest ładniejsza;
- White Flower`s Experience, Maseczka anti-age z dodatkiem kwasu hialuronowego do każdego rodzaju cery - w odróżnieniu od jego poprzednika do cery mieszanej i trądzikowej ta nie szczypała i przyjemnie jej się używało;
- Perfecta, koktajlowa maseczka S.O.S. na twarz i pod oczy - ma mnóstwo drobinek, które mają za zadanie rozświetlić buzię. Zostawia się ją bez spłukiwania. Jest całkiem przyjemna.
- AA głęboki peeling wygładzający oraz Maseczka Bielenda efekt rewitalizujący - tu Wam napiszę, że zrobiłam babola :) Zamiast najpierw nałożyć peeling a potem maseczkę to mi się w kąpieli jakoś źle złapało i najpierw nałożyłam maseczkę i się dziwię, co ten peeling taki gładki, toż to pupa a nie peeling ale nic nie zajarzyłam. Dopiero jak użyłam peelingu zamiast maseczki to się skapnęłam o co w tym wszystkim chodzi :) Taka to historia była :)
- Ziaja, mleczko do ciała do skóry bardzo suchej, podrażnionej - bardzo fajne, troszkę ciężko się rozprowadza, ale jak już się posmarujemy to rewelacja;
- Seboradin, szampon, kuracja do włosów normalnych, ciemnych, farbowanych na ciemno - szampon jak szampon - pienił się i umył mi włosy;
- Clochee, serum silnie nawilżające - bardzo fajne, szybko się wchłania i nie pozostawia tłustej warstwy aczkolwiek i tak musiałam nałożyć krem.
- Clochee, krem nawilżająco-ujędrniający - wow, tu jestem navrawdę pod wrażeniem. Bardzo treściwy krem, świetnie nawilżał a przy tym wchłaniał się niemal do matu! Świetny! Warto go mieć!
I to tyle już tych zużytych dobroci :) Miałyście coś z mojego zbioru? A jak Wasze zużycia? Dużo udało się wydenkować?