Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Biovax. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Biovax. Pokaż wszystkie posty

poniedziałek, 13 października 2014

Czas się pożegnać...

... z pustymi opakowaniami :)

Wrzesień obfitował w wielkie zakupy (kto nie widział to zapraszam tu -> KLIK i tak jakoś wyszło, że tych zużyć jest całkiem sporo. Poszło dużo z kolorówki, przetrzepałam wszystkie szafki aby pozbyć się staroci i tak jakoś wyszło :) Jest tego tyle, że nie udało mi się nawet zrobić jednego, wspólnego zdjęcia, więc od razu rozkładamy wszystko na mniejsze zdjęcia :)




No dobra, najpierw włosy. Tutaj niestety niewypały Balea - seia do włosów farbowanych oraz suchy szampon... U mnie się nie sprawdziły, zużyłam z bólem, a z suchym szamponem się nie męczyłam mając już w szafce Batiste :) Wcierka Jantar - bardzo fajna i strasznie wydajna. Urosło dużo włosków, nie wypadały i trochę szybciej rosły. Odżywka Garniera - fajna, ale bez szału. Nie podzielam wielkich zachwytów z blogosfery, choć byłam z niej zadowolona. Szampon z Avonu 24h objętość - bardzo fajny, włosy mięciutkie, ładnie pachnące, ale no objętości oszałamiającej nie było :) No i Taft... Oj Taft... Jakbym Cię nie używała to i tak na moje głowie jeden wielki przyklap (nie mylić z przychlastem ;) ) i przytłuszcz. Czy dawałam mało, czy dawałam dużo było to samo. Czyli tak czy siak oprócz wymienionych wcześniej dziwadeł objętości i uniesienia włosów jak nie było tak nie było. 







Twarz... Peeling Soraya to super zdzierak. Jak uwielbiałam zawsze mocne zdzieraki tak od jakiegoś czas przestały mi odpowiadać. Wolę peelingi enzymatyczne, delikatniejsze. Ten już za mocny, aczkolwiek bardzo go lubiłam. Mleczko do demakijażu Mixa - bardzo fajnie zmywa makijaż, delikatny, nie szczypie w oczy. Płyn micelarny Lirene - bardzo przyjemny. Zmywa makijaż, ładnie pachnie. Ziaja liście manuka - miałam 2 opakowania, bardzo fajny żel. Delikatny ale skuteczny. Teraz zrobiłam sobie od niego przerwę aby buzia się nie przyzwyczaiła, ale na pewno do niego wrócę. Dwa kremy Avon - marchewkowy oraz lekki oliwkowy. Na początku byłam zachwycona. Marchewkowy nie zabarwił twarzy, buzia się nie świeciła a faktycznie miała w sobie to "coś". Drugi oliwkowy był faktycznie lekki, nawilżał, ale bez cudów. Używało mi się ich przyjemnie do czasu aż zaczęły mi wyskakiwać pryszcz na pryszczu... Jak to mówił mój mąż: "pryszcz na pryszczu pryszcza goni" ;). Gdy odstawiłam obydwa - pryszcze się przerzedziły, są dalej, ale w standardowej ilości. Nie ma już takiego wysypu. Nie wiem. który z nich zawinił, aczkolwiek już po nie nie sięgnę. Soraya hialuronowy mikrozastrzyk serum - no nie wiem... Ja tam żadnego działania nie widziałam... Co lepsze to szybko musiałam po nim używać kremu, bo buzia była ściągnięta... Poużywałam i oddałam mamie. No i ostatni - krem Agafii do 35rż - no i tu mam mieszane uczucia... Był trochę dziwny, aż nie chciało mi się go zużywać do końca...







Do ciała skromnie - antyperspiran Adidas - był ok. Żel Luksji był w gazecie, bardzo ładny zapach, przyjemnie się go używało. Balea, och Ty Baleo... Dopiero przy Tobie odkryłam dlaczego ludzie wariują na Wasze zapachy... Dopiero TA sztuka z Marakują tak mnie oczarowała, że przy kąpieli miałam ochotę non stop wąchać ten zapach... P-R-Z-E-B-O-S-K-I !!!!!! Perfumy z Avonu Pure O2 - bardzo fajny, świeży zapach.







Z kolorówki trochę się pozbyłam :) Podkład Catrice, baza Bell i kredka do oczu Kobo same mi się skończyły. Baza So Susan niestety mi się rozdwoiła - tzn jakoś w szufladzie odłamała się zakrętka od reszty, w środku wszystko wyschło i tyle sobie poużywałam... Może z kilka razy, a całkiem fajnie ona wyglądała. Sypkie cienie Joko nawet Wam nie napiszę ile lat je mam, bo wstyd... Mimo, że nie robiły mi żadnej krzywdy to jednak mimo wszystko czas je wyrzucić. Błyszczyk H&M mimo pięknego koloru zaczął mnie wkurzać bo przy otwieraniu i zakręcaniu po prostu wylatywał z opakowania brudząc wszystko... Lakiery się rozwarstwiły więc wiecie... No i eyelinery My Secret i Essence - srebrny i złoty szybko wyschnął - chyba że kupiłam kiepskie, otwierane sztuki. Czarny i czarny z drobinkami bardzo fajne, ale się zużyły.







I na koniec próbki, maseczki. Kremy z filtrem - każdy był ok. Gdyby nie cena tych Uriage to bym się zdecydowała na ten pomarańczowy :) Maseczki Biovax - pomieszane działały super. Maseczka rozgrzewająca Cashmere - oooooo, ta dała czadu z rozgrzaniem - świetna była. Podkład Avon - bardzo miłe zaskoczenia - fajne krycie, ładnie wygląda na buzi. Maseczka z nowej linii Ziai - zielone liście oliwki - koszmar... No jakbym się smalcem posmarowała... Reszta ok :)


Ufff... Jak widzicie sporo tego wyszło, z czego oczywiście bardzo się cieszę. Miałyście coś z moim zużytków? Macie podobne zdanie do mojego czy jednak nie?

poniedziałek, 11 sierpnia 2014

Zdenkowani w lipcu :)

Jejku, ale ten czas leci! Wypadł nam wyjazd rodzinny nad morze pod namioty - nie sądziłam, że moim dzieciakom spodoba się taki wyjazd, a jednak dzieci już nie mogą doczekać się następnej "przygody". Mi samej również się taka wyprawa bardzo podobała. Oby tylko było ciepło to można jechać :) Ale wracając do tematu - już prawie połowa miesiąca, więc wypadałoby rozprawić się z pustymi opakowaniami, które zalegają na lodówce. W sumie chciałam w tym miesiącu je sobie odpuścić, ale jak zobaczyłam, że praktycznie wylewają się z torby to zmieniłam zdanie :)







Trochę tego się nazbierało :)






Aż 3 płyny micelarne... Garnier skończył się na początku miesiąca, a dwa pozostałe wyszły w trakcie. Każdy z nich się sprawdził i przyjemnie się je używało. Do Garniera na pewno wrócę, udało mi się go kupić za 12zł, jak na butlę 400ml to super. A czemu aż tyle płynów zużyłam? Zastąpiłam mleczko płynem micelarnym, więc cały makijaż zmywam płynem. Trochę tego idzie. W dodatku przy upale w ciągu dnia zdarzało mi się przetrzeć twarz, więc same widzicie. No, może nie nalewam ich oszczędnie, ale lubię porządnie nasączony wacik :)







Do włosów wyszło skromnie, aż to dziwne. Tylko zestaw do włosów długich, z którego byłam zadowolona. Do tego mała tubka z serii oil repair - starczyła na jedno użycie, było ok. Włosy miękkie i błyszczące.







Hmmm... No tak... Zupełnie nie wiem jak to skomentować :) hehehe, 3 antyperspiranty w ciągu miesiąca??? Jeden się skończył na początku miesiąca, ale to nie wyjaśnia zużycia dwóch pozostałych :) Ale wiecie, przy upałach 30 stopniowych, były dodatkowe kąpiele w ciągu dnia i tak jakoś zeszło ;)Wszystkie się sprawdziły :)






Z tych kosmetyków w sumie najbardziej byłam zadowolona z pianki do golenia Isana oraz płynu do higieny intymnej Soraya. Żel Dove pięknie pachniał i nie musiałam po nim w ogóle stosować balsamu ani innego nawilżacza. Dlatego też stosowałam go tylko do rąk i ramion oraz łydek i ud. Resztę ciała myłam innym żelem bo po tym miałam wrażenie że nie mył za dobrze. W dodatku zapchał mi skórę na dekolcie i miałam cały wysypany pryszczami. Żel Balea o ile wąchając z pudełka wydawał się ok, tak na skórze zamieniał się w strasznie chemiczny zapach. Okropny! Więcej nie kupię dziada. No i balsam Fa... Udało mi się go wykończyć. Nie jest wybitnym nawilżaczem ale ja nie narzekam na suchą skórę więc u mnie jest ok. W dodatku ja NIE CIEPIĘ! smarować się balsamami, to dla mnie istna katorga, więc smaruję się chyba co 10 mycie by jakoś wykończyć te balsamy :)







Jedyna rzecz z kolorówki - w końcu już nastał czas na tusz Rimmela, który był bardzo fajny! Gdyby nie zapasy to na pewno bym go kupiła.







Z wyżej pokazanych saszetek/ maseczek na uwagę zasługują 2 z prawej strony. peeling enzymatyczny Soraya zaskoczył mnie bardzo. Zaczęłam się przestawiać ze zdzieraków na peelingi enzymatyczne i postanowiłam zacząć z saszetkami. Ta się sprawdziła, buzia była bardzo ładnie wygładzona a przy tym nic nie zostało podrażnione. Maseczka Eveline SOS jest również bardzo fajna, konsystencja jest podobna do pasty z serii Liście Manuka, przyjemnie się jej używa, w dodatku też ma działanie peelingujące.


Miałyście któreś może z moich zdenkowanych kosmetyków?