piątek, 28 lutego 2014

Zapraszam na małe rozdanie :)

Trochę niespodziewanie, trochę jakby nawet z zaskoczenia dla samej siebie :)

Nie użyję wszystkich kosmetyków, które mam w swoich zbiorach więc postanowiłam się nimi z Wami podzielić. Nie jest ich za dużo, ale mam nadzieję, że Wam się spodobają :)




Co jest na zdjęciu?

- Soraya balsam do ciała czekoladowy
- Soraya peeling orzechowo-morelowy
- Paese pomadka
- Paese podwójne cienie do powiek
- Paese 3 lakiery mini me
- Zestaw próbek


WAŻNE!!!

Ponieważ moje zdolne dzieci pozbyły się jednego lakieru z rozdania - chodzi o ten cielisty Paese, zamiast niego dołożyłam inny lakier w podobnym odcieniu.


 
Mam nadzieję, że Wam się podoba :) lakier jest oczywiście nowy i nieużywany :)


Regulamin:

1. Wszystkie kosmetyki pochodzą z moich zbiorów. Są nowe i nieużywane.
2. Rozdanie trwa od 28.02 do 23.03
3. Ogłoszenie zwycięzcy nastąpi w ciągu 3 dni od zakończenia rozdania.
4. Na adres osoby wylosowanej czekam 4 dni, jeśli się nie zgłosi to losowanie będzie powtórzone.
5. Rozdanie nie podlega przepisom Ustawy z dnia 29 lipca 1992r o grach i zakładach wzajemnych (Dz. U. z 2004 roku Nr 4, poz 27 z późniejszymi zmianami).
6. Nagrodę wysyłam tylko na terenie Polski.
7. W rozdaniu nie mogą brać udziału blogi stworzone tylko do rozdań.

Chyba to cały regulamin :)

A co trzeba zrobić, aby wziąć udział w rozdaniu?

Obowiązkowo:
- być publicznym obserwatorem bloga (1 los)
- pod tą notką zostawić komentarz podając swój adres email (tylko do kontaktu w przypadku ewentualnej wygranej)

Dodatkowo:
- polubić mój profil na FB (wystarczy podać imię i pierwszą literę nazwiska) -> KLIK  (1 los)
- udostępnić na FB posta informującego o rozdaniu -> KLIK  (1 los)
- udostępnić baner konkursowy u siebie na blogu - zdjęcie widoczne powyżej (3 losy)


W komentarzu proszę wpisywać wg szablonu:

Obserwuję jako:
email:
lubię na FB jako:
udostępnione na FB: (proszę podać linka)
baner: (proszę podać adres bloga)


Dziękuję za uwagę i zapraszam do wzięcia udziału w rozdaniu :)

czwartek, 27 lutego 2014

W7, Light Diffusing Concealer, Rozświetlający korektor pod oczy

Ostatnio jakoś dużo u mnie kosmetyków pielęgnacyjnych, za to słabo z kolorówką. Wychodziłoby na to, że moja szafka z kosmetykami kolorowymi jest malutka i prawie że pusta, a uwierzcie mi że tak nie jest :) Mój mąż czasami jak zajrzy do moich kosmetyków to się łapie za głowę, że tyle tego jest i czy aby ja to napewno zużywam i po co mi to? No wiadomo, jestem piękna ;) ale każda kobieta lubi się upiększać ;)

 A w związku z upiększaniem warto w swojej kosmetyczce mieć korektor rozświetlający i dziś bohaterem będzie:


W7, Light Diffusing Concealer, Rozświetlający korektor pod oczy



 
Skopiuję tutaj opis tego korektora ze sklepu kosmetykomania.pl, z którego ten korektor między innymi kupiłam:


"W7 Light Diffusing Concealer to wygładzający i tuszujący korektor w pędzelku. 
Wygładza i perfekcyjnie tuszuje oznaki zmęczenia oraz spłyca zmarszczki, co sprawia iż jest niezastąpiony i niezawodny.
Z tym korektorem ukryjesz wszelkie niedoskonałości pod oczami jak i na innych partiach twarzy.
Doskonale zlewa się z kolorytem skóry nie pozostawiając przebarwień, dzięki czemu unikniesz efektu centkowanej twarzy a przy tym zyskasz nieskazitelną gładkość.
Zawartość w formule pigmentów doskonale łączących się ze skórą zapewnia idealne pokrycie niedoskonałości.
Drobinki odbijające światło oraz aktywne składniki pielęgnacyjne (rozświetlająca witamina C i kompleks wybielający) sprawiają, że skóra nabiera blasku i świetlistości.
Jedwabisty pędzelek sprawia, że kosmetyk łatwo się rozprowadza.
Utrzymuje się na skórze ponad 8 godzin."









Lubię takie opakowanie korektora, jest bardzo wygodne w użyciu. Korektor wydobywa się otworem ukrytym w pędzelku. Z wydobyciem nie ma żadnych problemów, wystarczy lekko przekręcić i już trochę korektora jest na wierzchu.







Co do samego działania... No cóż, rewelacji żadnej to tu nie ma. Owszem, co nie co zakrywa, ale osoby z dużymi cieniami na pewno nie będą usatysfakcjonowane. Kremowa konsystencja pozwala na przyjemną aplikację, nie robi smug, trzeba chwilę odczekać aby dobrze się wchłonął. Korektor jest jasny, więc o ile żadnych drobinek rozświetlających tam nie zauważyłam to przez swój odcień powoduje, że skóra jest rozjaśniona, co wygląda bardzo fajnie. Nie wiem o jakim kryciu niedoskonałości była mowa na stronie sklepu, pryszczy czy innych niespodzianek nie zakrywa. Słabe cienie tak, ale fajnie jest go używać właśnie w celu rozjaśnienia niektórych partii twarzy. Utrzymuje się na twarzy w sumie tyle, ile zapewniają, czy do 8 godzin. W środku dnia musiałam robić poprawki, ale jakoś dałam radę ;) świeża aplikacji i po sprawie.


Odcień light prezentuje się tak:










 I jest na prawdę bardzo jasny.


A moje gołe oko pokażę Wam tutaj,  bez niczego a drugie zdjęcie to tylko z użyciem korektora - zdjęcia nie są jakkolwiek retuszowane czy rozjaśniane, aby nie przekłamywać efektów.







Dostępny tylko w internecie i tu trzeba uważać - ja go kupiłam za ok 13zł na wyżej wymienionej stronie, a na innej znalazłam go za 29,9!!! Niezła przebitka.

I co o nim myślicie? Ja mam co do niego mieszane uczucia. Z jednej strony dosyć fajny, ale z drugiej to mogłaby być trwałość lepsza. A może znacie jakieś inne fajne korektory rozświetlające?



środa, 26 lutego 2014

Delia, Bio serum, +3D Hyaluron Fusion, ultranawilżające serum do twarzy

Ostatnio bardzo polubiłam stosowanie serum. Po nieudanym falstarcie z serum Alterra -> KLIK , zabrałam się za następne. Tym razem padło na serum Delii, całkiem przypadkowo - jak zwykle ;) Akurat zamawiałam coś w aptece internetowej i z ciekawości przeglądałam inne pozycje. Zaciekawiona oczywiście go kupiłam a potem czekałam, kiedy tylko mogę go użyć :)


Delia, Bio serum, +3D Hyaluron Fusion, ultranawilżające serum do twarzy











Labolatorium Delia Cosmetics wykorzystując najnowsze osiągnięcia w światowej kosmetologii stworzyło produkt opóźniający efekty starzenia sie skóry +3D Hyaluron Fusion. Innowacyjna receptura oparta na nowatorskim połączeniu aktywnych składników nowej generacji: kwasu hialuronowego, komórek macierzystych, kompletu Hydromanil 3D oraz ekstraktu z ryżu gwarantują wysoką aktywność działania przeciwzmarszczkowego. Preparat aktywnie wspomaga procesy zatrzymywania wody w głębokich warstwach skóry oraz stymuluje jej regenerację.


Trzeci Wymiar Młodości:

Kwas hialuronowy - naturalny składnik skóry o ultranawilżającym działaniu, bierze aktywny udział w procesach poprawiających jędrność, elastyczność i napięcie skóry.

Komórki macierzyste - pobudzają naturalne procesy regeneracji skóry.

Ekstrakst z ryżu - posiada wyjątkowe właściwości nawilżające oraz ochronne, tworząc na skórze warstwę zabezpieczającą.

Serum dodatkowo wzbogacone jest o Hydromanil 3D - trójwymiarowe naturalne cząsteczki, za
pewniające natychmiastowe i długotrwałe nawilżenie.




Serum dostajemy zabezpieczone w pudełku, które i tak w sumie go całkowicie nie zabezpiecza bo jest ono umiejscowione w rogu, w gołym okienku. Buteleczka szklana o pojemności 10 ml. Wydostanie serum z butelki jest bardzo proste - jest w tym celu szklana pipetka.



Porównanie serum Delii a serum Alterry to jest jak porównanie dnia do nocy :) Tamto, że tak powiem, miało dziwny zapach - ten jest bezzapachowy a w dodatku jest przeźroczysty. Ani ręce ani buzia nie są klejące po aplikacji - rzekłabym, że są jakby tępe, ale w niczym to nie przeszkadza bo wchłania się idealnie. Nie zostawia żadnej warstwy na twarzy, wchłania się do matu. Tyle, że koniecznie trzeba buzię posmarować kremem. Tzn może nie tyle koniecznie, ja wyczuwałam taką potrzebę. Myślę, że spokojnie osoby z cerą mieszaną (jak ja) i tłustą moga je stosować. Skóra była fajnie napięta, czuło się działanie tego serum. Oprócz napięcia skóra uzyskała naprawdę dobre nawilżenie. Dosłownie czułam to pod palcami dotykając buzi.


Zazwyczaj stosowałam serum na noc. Kilka razy mi się zdarzyło zastosować też na dzień, ale zwiększenie intensywności nie spowodowało jeszcze lepszego działania. Myślę, że na noc - przynajmniej u mnie, dawka była wystarczająca i osiągnęłam maksymalne działanie. 

Na plus jest oczywiście również to, że nie zapychał, nie podrażnił i nie uczulił. Przyjemnie się go stosowało i napewno jeszcze do niego wrócę :)

Jedynym minusem jest to, że szybko się kończy, ale na szczęście nie jest drogi, kosztuje ok 14zł. No i dostępność... Może w mniejszych drogeriach osiedlowych ją dostaniecie. Ja zamówiłam ją w aptece internetowej.

Stosujecie w ogóle serum? Możecie polecić jakieś fajne? 



wtorek, 25 lutego 2014

Kailas, ajurwejdyjski krem z himalajskich ziół na problemy skórne

Różne cuda można znaleźć na necie. Jednego takiego cudaka znalazłam na blogu Alina Rose (KLIK).

Szczerze powiedziawszy to napaliłam się jak szczerbaty na suchary. Oczywiście od razu zamówiłam go w aptece internetowej i na następny dzień już był do odbioru. Tego samego wieczoru już go wypróbowałam, a rano wstałam zdziwiona... Czym? Jeśli jesteście ciekawi to zapraszam do dalszego czytania :)


Kailas, ujurwejdyjski krem z himalajskich ziół na problemy skórne












Kailas jest wyjątkowo skuteczny przy pielęgnacji skóry z tendencją do: łuszczycy, grzybicy, egzem, hemoroidów, trądziku różowatego, oparzeń, przebarwień, pęknięć, odleżyn, opuchnięć, naciągnięć oraz bólu.

Łagodzi skutki ukąszeń owadów, otarć, skaleczeń oraz podrażnień skóry po goleniu i depilacji. 



Krem przeciwdziała wszelkiego typu zanieczyszczeniom skórnym, takim jak:
  • trądzik,
  • pryszcze,
  • kurzajki,
  • wypryski i wysypki  alergiczne.


Jak widzicie krem ma wiele zastosowań. Ja skupiłam się tylko na smarowaniu twarzy. przekonało mnie, że krem działa na trądzik, pryszcze a także oparzenia, przebarwienia. A jak się krem sprawdził? :)




Ja pokochałam ten krem! Już po pierwszym użyciu, tak jak pisałam wyżej zastosowałam go wieczorem a rano wstałam zdziwiona. Czym? A no tym, że buzia była pięknie uspokojona. To, co dzień wcześniej było zaczerwienione - było normalne, pryszcze - były dużo mniejsze, skóra była mega nawilżona i miękka w dotyku. Tylko po 1 zastosowaniu!!! Zachęcona tymi pierwszymi wynikami stosowałam krem regularnie na noc i na dzień. Skóra zrobiła się naprawdę śliczna. Przez to, że była tak wspaniale nawilżona, skóra tak nie błyszczała. Wszystkie niechciane niespodzianki szybko się goiły nie pozostawiając po sobie czerwonych plam a wyskakiwanie pryszczy bardzo się zmniejszyło. Nie było żadnych zaczerwienień, a mam do tego skłonność na brodzie oraz na nosie oraz i części policzków przy nosie.
A pamiętacie jak w zeszłym tygodniu pisałam o masakrze, co zrobiła mi maseczka Synergen? KLIK .Po tym również smarowałam buzię tym kremem, a jak się wchłonęło to grubszą warstwę nakładałam na te miejsca, gdzie były podskórne gule, wielkie pryszcze. I całość bardzo szybko się zagoiła. A bałam się, że będę jeszcze długo, długo straszyć ludzi.
Krem ma gęstą konsystencję. Na zdjęciu może tego nie widać, ale czasami razem z kremem wypływa woda. Nie ma absolutnie czym się przejmować - nic się nie zepsuło, nikt nas nie oszukał :) Po prostu w tubce wytrąca się roztwór wody wapiennej. Jego właściwości są zbliżone do produktu, więc absolutnie nie dajmy tej wodzie uciec! Nakładamy ją również na twarz :)
Warto jeszcze wspomnieć o zapachu - jest taki, jaki uwielbiam! Ziołowy i pachnie dosyć długo na buzi, ale nie ma czym się zrażać. Jeśli nie lubicie tego zapachu to dla pięknej buzi warto jest to wytrzymać :)



Do wyboru mamy dwie wielkości: 20g i 8g. Jeżeli po moim wpisie zechcecie go wypróbować to weźcie od razu większą tubkę. Nie jest to zawrotna objętość,ja go stosowałam na noc i na dzień i starczyło mi go na ok 3 tygodnie. Krótko, a kosztuje ok 22zł. Cena nie jest niska, ale naprawdę warto!

Teraz mam odwyk od zakupów kosmetycznych, ale jak tylko on się skończy to na pewno go kupię! No chyba że nagle moja buzia będzie wołać o niego, to nie będzie innej możliwości jak tylko go nabyć i od razu stosować.

Możecie go znaleźć w sklepach zielarskich, aptekach lub w internecie :)

A Wy go może miałyście? Albo słyszałyście o nim?

poniedziałek, 24 lutego 2014

Fitomed, żel do mycia twarzy ziołowy do cery tłustej i trądzikowej

Kilka dni przerwy spowodowało u mnie małe rozleniwienie, ale po dzisiejszej wizycie u dentysty z 4 letnią córką wzięłam się w garść i piszę :) a ona grzecznie odpoczywa po dzisiejszych wrażeniach jakie jej matka zafundowała :)

Dziś na tapecie żel do mycia twarzy i to nie byle jaki :) 


Fitomed, żel do mycia twarzy ziołowy do cery tłustej i trądzikowej:






Żel dostajemy w przeźroczystej plastikowej butelce, z łatwym zapięciem na klik. Łatwo się go dozuje, jest dosyć rzadki, więc po pierwszej obfitej aplikacji już wiemy, że musimy ostrożnie naciskać butelkę przy wylewaniu żelu. Sam żel ma kolor jasno brązowy, jak na zdjęciu. Delikatnie się pieni, no i zapach - jak to wynika już z samej nazwy jest ziołowy, ale mi to nie przeszkadza, ja bardzo lubię takie zapachy. Zresztą sam zapach nie jest nachalny i po zmyciu żelu wodą już zapachu nie czuć.








Z działania żelu jestem bardzo zadowolona. Bardzo fajnie oczyszczał cerę, czuło się, że buzia jest odświeżona. Mnie nie wysuszał nic a nic. Buzia po myciu była matowa, cera ujednolicona i ukojona. Bardzo przyjemne uczucie :) Działa skutecznie a przy tym delikatnie. Nie podrażnił ani nie uczulił.




Na składach się nie znam, ale już na moje laickie oko na początku składu wyciągi z różnych ziół brzmią bardzo fajnie. U mnie żel się sprawdził. Cera była oczyszczona, wypryski nie pojawiały się tak często jak zazwyczaj a ogólny wygląd cery był bardzo fajny dla oka.

Minusem, do którego można się przyczepić jest dostępność. Ciężko jest go dostać stacjonarnie, ale nie jest to niemożliwe - mogą go mieć dobrze zaopatrzone apteki lub sklepy zielarskie. Jeżeli nie mamy takich w okolicy to pozostają nam apteki internetowe i Allegro. A cena? Bardzo niska jak na taką jakość i dużą wydajność - ok 10-11zł.

Żel jest bardzo popularny, miałyście go? W mojej szafce czeka jeszcze żel Fitomedu do skóry suchej i wrażliwej. Mam nadzieję, że również będę z niego zadowolona, ale on musi jeszcze poczekać na swoją kolej :)

piątek, 21 lutego 2014

Podejmij wyzwanie! Przez 40 dni nie kupuję kosmetyków! :)

Macie tak, że idziecie do sklepu a potrafi do koszyka wpaść Wam coś, czego nie zakładałyście kupować? Mi się to zdarza - przyznaję się bez bicia. Idę po szampon a wezmę jeszcze lakier do paznokci czy jeszcze coś innego. Dlatego też postanowiłam przyłączyć się do tej akcji zainicjowanej przez Naomi bloguje . Ma ona na celu zużycie kosmetyków, które mamy poupychane. Nic nie może się zmarnować :) Nie kupujmy kolejnego lakieru, podkładu, kremu czy też tuszu do rzęs.





Regulamin:
  1. Akcja trwa od 23 lutego do 3 kwietnia włącznie. W tych dniach nie kupujemy żadnych kosmetyków.
  2. Na zgłoszenia czekam do 23 lutego do godziny 12:00. Aby mi było wszystko łatwiej "ogarnąć" chciałabym aby zgłoszenia były wysyłane na e-mail naomi.bloguje@gmail.com. W tytule wpisujemy "Akcja - 40 dni", a w treści adres bloga.
  3. 23 lutego opublikuje notkę, w której opublikuje listę osób biorących udział w akcji wraz z linkami do blogów.
  4. Aby o akcji dowiedziało się jak najwięcej osób chciałabym aby każda uczestniczka zamieściła na swoim blogu baner z linkiem do tego wpisu (ew. można np. udostępnić informację o akcji np na facebook-u). Głównie zależy mi aby o akcji dowiedziało się jak najwięcej osób. Miło mi będzie jeśli napiszecie odrębną notkę o akcji lub wspomnicie pod najnowszą notką.
  5. Po zakończeniu akcji chciałabym aby osoby biorące udział wysłały mi na mejla wiadomość z informacją czy akcja zakończyła się sukcesem, czy porażką. Jeśli niestety tym drugim to prosiłabym o o podanie dokładnej kwoty. W punkcie 6 dopuszczam maksymalną kwotę i w e-mail-u proszę o informację, czy się wykorzystało tą kwotę. E-mail wysyłamy na ten sam e-mail co zgłoszenie, również w tytule wpisujemy to samo. Na wiadomości czekam do 7 kwietnia.
  6. Domyślam się, że może się zdarzyć, że czegoś nam zabraknie i konieczny będą zakupy, dlatego dopuszczam maksymalną kwotę, którą można wydać to 30 zł. Ja oczywiście w stosunku do siebie będę bardziej restrykcyjna i mój limit wynosi 0 zł.
  7. Ja po 7 kwietnia wszystko jak najszybciej zbieram w całość i publikuję posta podsumowującego całą akcje.


Może również macie ochotę zgłosić się do akcji? Jeśli tak, to zapraszam do kontaktu z pomysłodawczynią :)

Mam zamiar wytrwać w postanowieniu i nie kupować nic. No chyba, że nagle coś mi się skończy, a z tego co widzę po swoich zapasach to może mi się skończyć szampon, odżywka do włosów czy żel do prysznic, więc zrobiłam zamówienie na kilka kosmetyków, które będę miała do odbioru za ok 1,5 tygodnia. Tak czy siak będę miała czyste konto :) Nic ponadplanowo nie zamierzam kupować. Będę twarda i żaden lakier do paznokci czy róż mnie nie skusi.

Jest ktoś jeszcze chętny? :)

czwartek, 20 lutego 2014

Essence, Studio Nails, Fast Cuticle Remover

Nie wiem czym spowodowane są zachwyty nad tym produktem. Naprawdę nie wiem. Kupiłam go przy okazji w Drogerii Natura, bo przecież skórki usuwać trzeba. Nie oczekiwałam cudów, no ale wiadomo - mógłby coś te skórki zmiękczyć. A jak było? O tym za chwilę :)


Essence, Studio Nails, Fast Cuticle Remover



Żel zamknięty jest w szklanej małej buteleczce, identycznej jak lakiery paznokci:




To, co je różni od lakierów to oczywiście oprócz samej formuły to patyczek. Nie ma tradycyjnego pędzelka a taki patyczek jaki możemy uświadczyć np w błyszczykach:




Konsystencja żelu jest ok, nie spływa z paznokci, jest bezbarwna. Żadnego zapachu nie wyniuchałam ;)




Jego działanie mogę ocenić jako mierne... Moje skórki nie są nie wiadomo jakie. Normalne. A on nie ruszył ich NIC. Te 15 sekund producenta nic nie dało. Trzymałam dłużej - również bez rezultatu. Skórki jakie były twarde czy narośniete na paznokieć tak zostały. Patyczek nic ich nieruszyl. Jakiś pech. No trudno. U mnie się nie sprawdził. Co mi się jeszcze nie podobało to to, że owym patyczkiem ciężko jest dobrze nałożyć ten żel. Nie mam już nic więcej do dodania, bo nie spełnił swojej podstawowej funkcji, więc nie ma o czym się rozpisywać :)

Teraz mam Sally Hansen, wcześniej pokazywałam w poście z zakupami i ten to jest hit nad hity :)

A Wy jakiego używacie? Miałyście tego z Essence?

środa, 19 lutego 2014

Syoss, Supreme Selection, deep repair balsam do włosów mocno zniszczonych

W zeszłym roku to była nowość w sklepach. Kupiłam, a jakoś nie składało się abym ją użyła. Gdy w końcu w moim zapasowym pudle została już tylko ona, to nie pozostało mi nic innego jak tylko zacząć z niej korzystać. 



Syoss, Supreme Selection, deep repair balsam











Profesjonalne działanie, najskuteczniejsze składniki, odbudowanie... No tak, jakby tu takiego cudu nie wypróbować? No nie da się, trzeba kupić, trzeba użyć a potem trzeba cieszyć się pięknymi włosami...

Niestety nie zrobiłam zdjęcia składu, ale tutaj można zobaczyć co ma w środku -> KLIK

Odżywka jest w plastikowej miękkiej tubce. Łatwo można ją wycisnąć a na końcu przeciąć. Konsystencja odpowiednia, dobrze się nakłada na włosy, nie spływa. Kolor delikatnie złoty.





Bardzo zaskoczył mnie zapach - jak perfumy. I to perfumy, które utrzymują się na włosach bardzo długo! Zapach jest naprawdę bardzo trwały, ale to, co na mnie wpłynęło odrzucająco od odżywki to to, że cały czas miałam wrażenie że włosy po prostu zamaczam w perfumach. Czyli w tym alkoholu, wyobraźnia działała i już widziałam po prostu moje włosy, które zamiast robić się piękne to robiły się jeszcze bardziej zniszczone... To raczej nie siła mojej podświadomości a samo działanie odżywki sprawiło, że nijak moje włosy się nie poprawiły. Wręcz miałam wrażenie, że są szorstkie. Mało przyjemne wrażenie. Odbudowania żadnego nie zauważyłam. Myślę, że gdyby nie to, że nakładałam na końcówki jedwab to byłyby one po prostu suche jak sianowate kłaki. W dodatku miałam wrażenie, że włosy szybciej wyglądają na tłuste.




Ładne opakowanie, ale w środku nie ma nic wartego uwagi. Szkoda na nią kasy, bo mało nie kosztuje, chyba ok 15zł o ile dobrze pamiętam. A napewno można trafić odżywki nie dosyć że lepsze to jeszcze i tańsze.

Macie jakieś sprawdzone odżywki i maski, które naprawdę nawilżają włosy? 

wtorek, 18 lutego 2014

Synergen, maseczka przeciwtrądzikowa

Może i do trądziku mi było daleko przed użyciem tej maseczki ale po użyciu to już bez picu ta maseczka mi to załatwiła... Normalnie brak słów. Człowiek kupuje sobie jakąś maseczkę aby oczyścić, poprawić wygląd a tu takie hece... No mówię Wam, tego to ja się nie spodziewałam... Zaraz opiszę Wam wszystko po kolei...


Synergen, maseczka przeciwtrądzikowa:




Widzicie tego gagatka? To zapamiętajcie, aby nigdy go nie kupować!!!






Ja chciałam tylko oczyszczenia. I tak niby powinno być, oczyszczenie aż do głębi porów... Maseczkę powinno się trzymać ok 15 minut ale ja wytrzymałam kilka minut bo tak strasznie piekło! Zaczęło piec chwilę po nałożeniu, ale myślę sobie że czasami tak bywa na początku i po chwili już powinno przestać. A tu piecze, piecze, piecze... I pieczeniu nie ma końca! Wytrzymałam może z 2-3 minuty i jak zobaczyłam swoją buzię, to normalnie płakać mi się chciało... podrażniona na maxa, czerwone placki, jakby wypalone i już
poczułam jak skóra robi się nierówna, napuchnięta... Długo nie trzeba było czekać na następne efekty. Następnego dnia rano, moja buzia wyglądała jak chodnik na tej reklamie milki bąbelkowej - wiecie, co krowa pompuje i z prostego chodnika wyłażą takie jakby półpiłki. No to takie coś mam na buzi. Najwięcej oczywiście na policzkach w okolicy nosa oraz broda i okolice ust. Do tego - jakby było mało, pojawiły się bolące gule i powychodziły pryszcze.

Więcej już nic nie napiszę na temat tej maseczki, bo nie chcę się bardziej zdenerwować. To, na co tak długo pracowałam, aby buzia wyglądała ładnie, zostało zaprzepaszczone w ciągu kilku minut. Teraz znów czeka mnie długi proces leczenia, aby buzia wyglądała ładnie.

Jak można się domyślić - maseczki NIE POLECAM! Absolutnie! Omijajcie ją szerokim łukiem!

poniedziałek, 17 lutego 2014

Moje nabytki z Drogerii DM i nie tylko :)

Samej mi do drogerii DM nie po drodze, ale dzięki uprzejmości mojej koleżanki Kasi mam kilka zdobyczy :)

Na tę paczkę cieszyłam się jak dziecko :) Listę sporządziłam sobie długą, niestety nie wszystko było dostępne na miejscu, ale i tak to co mam jest super, a resztę nadrobię innym razem :)

Nawet jeśli nie chcecie zobaczyć to i tam Wam pokażę :)




Kto nie dowidzi, to przytoczę bardziej szczegółowo :)



- Balea szampon Sensitive Aloe Vera
- Balea szampon Oil Repair
- Balea odżywka Oil Repair
- saszetka Oil Repair Express kur




- Balea tonik z kwasami owocowymi
- Alverde oczyszczająca pianka do mycia twarzy 3w1
- Alverde żel do mycia twarzy Aqua
- Balea żel pod prysznic z drobinkami peelingującymi



- Alverde krem do twarzy 24h Balance
- Alverde krem do twarzy Anti-Aging Q10
- Alverde olejek arganowy
- Balea baza teint perfektion

Na zdjęcie nie załapał się:
- Aleverde deo roll on


A ostatnio wpadły mi również do koszyka te 2 rzeczy:




- Sally Hansen Instant Cuticle Remover
- Gliss Kur, Ultimate Oil Elixir


Coś Was zainteresowało? Kilka kosmetyków Balea już używam i jestem bardzo zadowolona. Czekam aż mi się kremy pokończą to się wezmę za te :)

sobota, 15 lutego 2014

PinkJoy luty 2014 - różowe pudełko w sam raz na Walentynki!

Na poprzednią kampanię PinkJoy się nie załapałam niestety, dlatego jak teraz zauważyłam informację, że znów można kupować pudełka od razu to zrobiłam! Co prawda trochę trwał cały proces, od momentu zakupu do wysyłki, ale na szczęście swoje pudełko już mam! 





Trochę się obawiałam, że w ogóle nie dojdzie, bo wysyłka pierwszej partii była w środę, więc teoretycznie w czwartek mogło już być (o ile oczywiście załapałam się na pierwszą wysyłkę). Niestety w czwartek była cisza i wujek google również nie pokazał mi nic, co by znaczyło, że ktoś pudełko dostał. W piątek również nikt nic, aż się obawiałam czy to nie będzie żadna ściema z wysyłką i żadnych pudełek nie będzie. W końcu doczytałam na profilu fb -> KLIK , że niektórzy pudełko dostali, więc to tylko kwestia czasu, kiedy i ja będę miała. Myślałam, że będę czekać do poniedziałku, a jakie było zaskoczenie, kiedy dziś, w sobotę (!!!) ok 12 dzwoni kurier do drzwi i wręcza mojemu mężowi (zaskoczonemu) przesyłkę :) 




Co prawda, mimo naklejki na pudełku że w środku są szklane rzeczy i aby uważać, to nikt się z pudełkiem nie patyczkował i trochę ucierpiało. Obawiałam się o zawartość po zobaczeniu pudełka, ale na szczęście w środku wszystko przetrwało w stanie nienaruszonym :) 





Ciekawe jesteście co było w środku? Możliwe, że już widziałyście u kogoś na blogu zawartość, więc przejdę od razu do rzeczy :)





"Czysta linia" Oczyszczający peeling do twarzy z pestek moreli i wyciągiem z rumianku

Zawarte w peelingu drobiny pestek moreli wygładzają i delikatnie stymulują regenerację komórek skóry, a rumianek pomaga zmniejszyć podrażnienia i zaczerwienienia. Skóra staje się dokładnie wygładzona, oczyszczona i lepiej wchłania składniki zawarte w kremach czy maseczkach.





Odżywka do włosów "piwo i pszenica"

Zawarte w odżywce piwo intensywnie wzmacnia włosy, zmniejsza łamliwość, nadaje połysk i przyspiesza ich wzrost. Bogata w składniki odżywcze i witaminy pszenica pomaga odbudować strukturę włosa na całej jego długości, zapobiegając rozdwajaniu końcówek. Włosy stają się mocne, elastyczne, lśniące i lepiej się układają.





Oczyszczający pianko-żel do mycia twarzy "Teebaum"z olejkiem z drzewa herbacianego i ekstraktem z nagietka

Specjalnie zaprojektowana formuła określana przez producenta mianem pianko-żelu do mycia twarzy delikatnie i skutecznie oczyszcza twarz, usuwa nadmiar sebum, a dzięki zawartości olejku z drzewa herbacianego przywraca równowagę nawet wrażliwej i problematycznej skórze. Dodatkowo wyciąg z nagietka zapobiega występowaniu podrażnień oraz stanów zapalnych skóry.





Krem - korektor do twarzy "Czysta linia" z wyciągiem z porzeczki i rokitnika

Krem do twarzy przygotowany na bazie kompozycji ziołowej z dodatkiem wyciągu z porzeczki i rokitniki. Określony przez producenta mianem "korektora twarzy"  ze względu na właściwości ukierunkowane na przywrócenie skórze młodego i promiennego wyglądu. Formuła kremu ma zapewnić skórze gładkość i blask, uelastycznić, zmniejszać widoczność zmarszczek oraz zapobiegać powstawaniu nowych. Polecany szczególnie do skóry dojrzałej jako krem do codziennego stosowania w celu poprawy ogólnej kondycji skóry. Idealnie nadaje się również dla młodej skóry jako krem przeciwzmarszczkowy.





 Próbka "Go Cranberry" Inteligentnie nawilżający krem do twarzy na dzień





Jeżeli będziecie chciały zamówić sobie takie pudełko, to polecam albo polubić profil na FB, który podałam na początku, ale zaglądać regularnie na stronę -> KLIK . Teraz były produkty z Rosji, już drugi raz. Kto wie, co będzie następnym razem? Ucieszyłabym się bardzo, jeśli byłyby kosmetyki azjatyckie.

I jak Wam się podoba zawartość? Mnie urzekło oczywiście to różowe pudełko, szkoda jedynie, że nie jest z trwalszych materiałów, ale nie narzekam. Jedynie co bym zamieniła, to ten peeling na coś innego, gdyż mam akurat ich trochę a wiadomo, że te produkty są wydajne. Jakoś dam radę je zużyć ;)