Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Lirene. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Lirene. Pokaż wszystkie posty

poniedziałek, 1 grudnia 2014

Listopadowe nowości :)

Taka pogoda za oknem, że nic się nie chce. Zima nadchodzi wielkimi krokami, mroźno już jest, jeszcze tylko śniegu brak - nie to, żeby mi akurat go brakowało, bo ogólnie śniegu i zimy nie lubię, a wręcz nie cierpię! Jestem ciepłolubna, więc zawsze wolą upał, nawet jak jest tak gorąco, że czuć jak kropelki potu lecą po plecach. Lepsze to niż odmrożony tyłek na śniegu :) No dobra, ale mocno odchodzę od tematu, wiecie już przynajmniej jakąś ciekawostkę o mnie :)

Dzisiaj pokażę Wam co nowego trafiło do mojej szafki :)








Zakupy w Rossmannie - miałam wejść tylko po antyperspirant, a oczywiście wyszło jak zawsze :) Antyperspirant Dove jest super! Mega mocny, więc jeśli czekają Was sytuacje, w których się stresujecie, czy ważne imprezy to kupujcie - troszkę kosztuje, ale działa i nic a nic nie poczujecie potu ani mokrych pach :) Olejek do mycia Bielendy - świetna sprawa! Uwielbiam masować sobie buźkę, super relaks :) Maska Alterry - daje radę no i oczywiście oczyszczająca pasta Ziaja Liście Manuka - to już moja druga, więc to mówi samo za siebie :)







Nowa seria do włosów Dove - ach jak te dwa słowa działają na kobietę: nowość i promocja :) Do tego oliwka - zgadnijcie do czego? :)







Po skończonym opakowaniu Pharmaceris 5% z kwasem migdałowym zapragnęłam czegoś innego. Z polecenia kupiłam Acne-Derm i jak na razie nie mam wyrobionego zdania. Za krótko go używam, aby stwierdzić czy działa czy też nie. Raz jest lepiej a raz gorzej. Gorzej oczywiście gdy wyskakują mi wszelkie dziady na twarzy, ale zaciskam zęby i wiem, że tak może być, a potem powinno być lepiej. Więc czekam na to lepiej. W mojej wioskowej aptece zapłaciłam za niego krocie - 25zł, ale można go kupić taniej, w aptece internetowej za 15zł. W międzyczasie zamówiłam nowe opakowanie żeby pociągnąć kurację, ale jak drugie opakowanie nie ustabilizuje tej sytuacji na mojej paszczy to pieprzę ten interes i przerzucę się na coś innego, coś co zobaczycie niżej :)







Te płyny micelarny to naprawdę idą u mnie jak woda! Strasznie szybko mi się kończą, no ale rano używam do pierwszego zmycia wszelkich nocnych maści z buzi a wieczorem do zmywania makijażu - nie umyję buzi żelem dopóki nie zmyję dokładnie makijażu, więc tak oto w mojej łazience zagościła wielka butla płynu Green Pharmacy wersja owsiana - jest dobry, a stosunek ceny do jakości to po prostu jak darmocha!


 
 
Pharmaceris płyn bakteriostatyczny - oj już jakiś czas ostrzyłam sobie na niego ząbki aż w końcu trafiła się okazja. Tzn żadna tam okazja cenowa bo zdziercy w tej aptece jak nie wiem, ale jak już natrafiłam na niego w aptece to chwyciłam bez zastanowienia.







Zapierałam się rękoma i nogami, co by nic nie kupować na promocji w Rossmannie. I co z tego wyszło? Oczywiście klapa! Moja silna wola jest po prostu kiepska :) Nie będę oszukiwać :) Nie wiem jakim cudem udało mi się kupić tylko te 4 rzeczy, ale jestem z siebie dumna :) Podkłady Max Factor są super! Kryjące i matujące, to co lubię. Tusz Wibo jest do kitu, a róż Lovely jest słaby. Tyle na ten temat.







Promocja w Drogerii Natura również mnie nie ominęła :) Skusiłam się na 2 eyelinery Essence oraz Pierre Rene - co by trenować piękną kreskę na oku. Oczywiście idzie mi jako tako, ale do idealnie gładkiej kreski to jeszcze mi daleko ;) Ale za to, proszę Państwa szykuje mi się tutaj hit! Hit nad hity a jest nim puder ryżowy Pierre Rene - zrzucił z piedestału z głośnym hukiem bieluszka Essence :)







Tak :) To jest następna promocja, tym razem w Superpharm -40% na dermokosmetyki. Woda termalna Uriage - tania a do tego czytałam o niej dużo pozytywnych słów, więc skorzystałam z promocji. Pharmaceris z 10% kwasem migdałowym - jak nie wypali moja kuracja z Acne-Derm to wtedy on pójdzie w ruch :) No i na końcu, La Roche-Posay Hydreane Legere - wspaniały krem nawilżający. Leciutki, szybko się wchłania a przy tym dobrze nawilża. To już drugie moje opakowanie więc wiadomo jak jest - musiał mnie naprawdę zauroczyć skoro kupiłam go od razu :)







Peeling enzymatyczny Lirene - wkurzało mnie kupowanie saszetek, ale czy uwierzycie że przynajmniej w Rossmannie nie ma normalnego peelingu w normalnej tubce? Ten był jedyny. No to wzięłam. Na razie użyłam raz, zobaczę co z niego będzie.







No i spadkowy eyeliner Rimmel :) 


Uffff, a myślałam, że mało będzie w listopadzie a wyszło jak zwykle :) Ale - już na serio obiecuję że w grudniu nie ulegnę żadnym zachciankom. Kupię tylko to, co absolutnie będzie konieczne :) Promys :)

A tymczasem - miałyście coś z moich nowości?

poniedziałek, 13 października 2014

Czas się pożegnać...

... z pustymi opakowaniami :)

Wrzesień obfitował w wielkie zakupy (kto nie widział to zapraszam tu -> KLIK i tak jakoś wyszło, że tych zużyć jest całkiem sporo. Poszło dużo z kolorówki, przetrzepałam wszystkie szafki aby pozbyć się staroci i tak jakoś wyszło :) Jest tego tyle, że nie udało mi się nawet zrobić jednego, wspólnego zdjęcia, więc od razu rozkładamy wszystko na mniejsze zdjęcia :)




No dobra, najpierw włosy. Tutaj niestety niewypały Balea - seia do włosów farbowanych oraz suchy szampon... U mnie się nie sprawdziły, zużyłam z bólem, a z suchym szamponem się nie męczyłam mając już w szafce Batiste :) Wcierka Jantar - bardzo fajna i strasznie wydajna. Urosło dużo włosków, nie wypadały i trochę szybciej rosły. Odżywka Garniera - fajna, ale bez szału. Nie podzielam wielkich zachwytów z blogosfery, choć byłam z niej zadowolona. Szampon z Avonu 24h objętość - bardzo fajny, włosy mięciutkie, ładnie pachnące, ale no objętości oszałamiającej nie było :) No i Taft... Oj Taft... Jakbym Cię nie używała to i tak na moje głowie jeden wielki przyklap (nie mylić z przychlastem ;) ) i przytłuszcz. Czy dawałam mało, czy dawałam dużo było to samo. Czyli tak czy siak oprócz wymienionych wcześniej dziwadeł objętości i uniesienia włosów jak nie było tak nie było. 







Twarz... Peeling Soraya to super zdzierak. Jak uwielbiałam zawsze mocne zdzieraki tak od jakiegoś czas przestały mi odpowiadać. Wolę peelingi enzymatyczne, delikatniejsze. Ten już za mocny, aczkolwiek bardzo go lubiłam. Mleczko do demakijażu Mixa - bardzo fajnie zmywa makijaż, delikatny, nie szczypie w oczy. Płyn micelarny Lirene - bardzo przyjemny. Zmywa makijaż, ładnie pachnie. Ziaja liście manuka - miałam 2 opakowania, bardzo fajny żel. Delikatny ale skuteczny. Teraz zrobiłam sobie od niego przerwę aby buzia się nie przyzwyczaiła, ale na pewno do niego wrócę. Dwa kremy Avon - marchewkowy oraz lekki oliwkowy. Na początku byłam zachwycona. Marchewkowy nie zabarwił twarzy, buzia się nie świeciła a faktycznie miała w sobie to "coś". Drugi oliwkowy był faktycznie lekki, nawilżał, ale bez cudów. Używało mi się ich przyjemnie do czasu aż zaczęły mi wyskakiwać pryszcz na pryszczu... Jak to mówił mój mąż: "pryszcz na pryszczu pryszcza goni" ;). Gdy odstawiłam obydwa - pryszcze się przerzedziły, są dalej, ale w standardowej ilości. Nie ma już takiego wysypu. Nie wiem. który z nich zawinił, aczkolwiek już po nie nie sięgnę. Soraya hialuronowy mikrozastrzyk serum - no nie wiem... Ja tam żadnego działania nie widziałam... Co lepsze to szybko musiałam po nim używać kremu, bo buzia była ściągnięta... Poużywałam i oddałam mamie. No i ostatni - krem Agafii do 35rż - no i tu mam mieszane uczucia... Był trochę dziwny, aż nie chciało mi się go zużywać do końca...







Do ciała skromnie - antyperspiran Adidas - był ok. Żel Luksji był w gazecie, bardzo ładny zapach, przyjemnie się go używało. Balea, och Ty Baleo... Dopiero przy Tobie odkryłam dlaczego ludzie wariują na Wasze zapachy... Dopiero TA sztuka z Marakują tak mnie oczarowała, że przy kąpieli miałam ochotę non stop wąchać ten zapach... P-R-Z-E-B-O-S-K-I !!!!!! Perfumy z Avonu Pure O2 - bardzo fajny, świeży zapach.







Z kolorówki trochę się pozbyłam :) Podkład Catrice, baza Bell i kredka do oczu Kobo same mi się skończyły. Baza So Susan niestety mi się rozdwoiła - tzn jakoś w szufladzie odłamała się zakrętka od reszty, w środku wszystko wyschło i tyle sobie poużywałam... Może z kilka razy, a całkiem fajnie ona wyglądała. Sypkie cienie Joko nawet Wam nie napiszę ile lat je mam, bo wstyd... Mimo, że nie robiły mi żadnej krzywdy to jednak mimo wszystko czas je wyrzucić. Błyszczyk H&M mimo pięknego koloru zaczął mnie wkurzać bo przy otwieraniu i zakręcaniu po prostu wylatywał z opakowania brudząc wszystko... Lakiery się rozwarstwiły więc wiecie... No i eyelinery My Secret i Essence - srebrny i złoty szybko wyschnął - chyba że kupiłam kiepskie, otwierane sztuki. Czarny i czarny z drobinkami bardzo fajne, ale się zużyły.







I na koniec próbki, maseczki. Kremy z filtrem - każdy był ok. Gdyby nie cena tych Uriage to bym się zdecydowała na ten pomarańczowy :) Maseczki Biovax - pomieszane działały super. Maseczka rozgrzewająca Cashmere - oooooo, ta dała czadu z rozgrzaniem - świetna była. Podkład Avon - bardzo miłe zaskoczenia - fajne krycie, ładnie wygląda na buzi. Maseczka z nowej linii Ziai - zielone liście oliwki - koszmar... No jakbym się smalcem posmarowała... Reszta ok :)


Ufff... Jak widzicie sporo tego wyszło, z czego oczywiście bardzo się cieszę. Miałyście coś z moim zużytków? Macie podobne zdanie do mojego czy jednak nie?

środa, 1 października 2014

Wrześniowe nowości, duuuuuużo tego :)

Jeju, ale wstyd! Ostatnio mi jakoś nie po drodze na bloga własnego a może być jeszcze gorzej niedługo, ale cóż, mam nadzieję, że nie będzie tak źle :)

Na dziś zaplanowałam posta z nowościami wrześniowymi, już miało do tego nie dojść bo karta od aparatu nie chciała mi działać w komputerze, ale w końcu się udało! A więc ostrzegam - weźcie sobie kawę/herbatę czy też inny soczek i przygotujcie się na dłuższą chwilę czytania, a przynajmniej oglądania zdjęć :) Jest tego całkiem sporo, tak sporo że aż przy obrabianiu zdjęć chwyciłam się za głowę ;) A to znaczy że w październiku zaciskam pasa :D







Zamówienie z Avonu w sumie to chyba z katalogu sierpniowego jest. Perfumy i żel do mycia twarzy - żal było nie wziąć. Z wrześniowego katalogu nie zamówiłam nic - w tej kwestii jestem z siebie dumna, ale nie wiem czy przetrwa to na katalog październikowy :)






Paletka Sleek Lagoon - piękna!






Róże Sleek Lace 367 - piękne trio, muszę nauczyć się nimi obsługiwać :)






Zakupy Rossmannowe - Alterrę musiałam kupić, w końcu wypróbować. Doskonale nadaje się do porannego mycia buzi. BB Rival de Loop jest bardzo delikatny, w sam raz na lepsze dni mojej buzi :) A maska Ziaja wpadła do koszyka jakoś przypadkowo.






Postanowiłam tej jesieni zacząć przygodę z kwasami. Co prawda na początku chciałam kupić Effeclar duo[+], ale w aptece nie było, więc kupiłam Pharmaceris z 5% kwasem migdałowym. Muszę przyznać, że spisuje się bardzo fajnie. A na dzień z Farmony krem z filtrem 50 - pachnie obłędnie owocami! Do tego różne próbki kremów z filtrem.






Jak tu nie kupić płynu Garniera za 10zł? No jak? A więc kupiłam dwa, co by jeden nie był samotny :) Do tego 2 żele Isany - pięknie pachną!






W sklepie firmowym Ziai wpadły mi maseczki z nowej serii - nawilżająca - koszmarna! Jakbym smalec nałożyła... Okropna, ale za to oczyszczająca bardzo fajna :) Do tego próbki kremu i kolejny żel pod prysznic.






W Drogerii Natura z okazji -40% na kosmetyki m.in. Kobo, postanowiłam przygarnąć kilka kosmetyków. Podkład matujący kolor Ivory to mój hit! Cudnie kryje, buzia promienieje, fajnie matuje. Na 4-pak korektorów miałam się skusić już daaaawno, ale zawsze coś nie wychodziło. Jak nie normalna cena tak odciśnięte palce (brrr) a kiedy nadarzyła się taka okazja cenowa no to żal było nie skorzystać. Do kompletu wpadły kulki brązujące.






Dwie maseczki nawilżające - przy kremie Pharmaceris konieczne, choć teraz już po jakimś czasie użytkowania nie są mi aż tak potrzebne jak na początku to jednak muszę je mieć.






Z Biedronkowej wyprzy przytachałam do domu szampon i maskę firmy Romantic a do tego ostatnia sztuka kobaltowego lakieru.






A tu kosmetyki spadkowe :) Dziękuję Magda i Brygida :) Puder brązujący Wibo jest fajny, choć delikatny a ten trójkolor Manhattanu jakoś boję się użyć ;) CC z Bielendy zostawiam teraz na jakąś okazję :)






Nowość Sorai tak mnie skusiła, że przy okazji zakupów musiałam ją mieć. Multifunkcyjny krem upiększający CC - narazie mam co do niego mieszane uczucia. Kredka na linię wodną Essence - trzeba uważać z je aplikacją bo może nadmiar zostawić przy linii dolnych rzęs. Konturówka do ust i pomadka Essence - zakup na poprawę konturu ust, muszę się przyzwyczaić do tego bo oczywiście usta wyglądają inaczej :)






No dobra, jak patrzycie na to zdjęcie to się pewnie zastanawiacie co to za wielka paka :) A więc historia tej paczki jest trochę przydługa, więc skrócę ją do minimum :) Mąż pojechał na Oktoberfest, więc skorzystałam z okazji i dałam mu listę kosmetyków z nakazem, aby odwiedził Drogerię DM i przywiózł mi parę rzeczy. Szczerze, to myślałam że nie pojedzie do tej drogerii, no bo w sumie kilku chłopów, męski wyjazd a tu jeszcze będą łazić i kupować kosmetyki. Dzięki Bogu mój mąż wiedział, jak żonkę uszczęśliwić i oprócz moich paru kosmetyków kupił mi też nadwyżkę :) Najważniejszy punkt zakupów to jajeczko Ebelin, do tego kilka żeli, szampony i odżywki, kremy do twarzy, płyn do kąpieli, balsam kokosowy, zmywacz do paznokci, sole do  kąpieli i perfumy. Możecie sobie wyobrazić jak mi się gęba cieszyła jak to rozpakowywałam :) Już nie wspomnę o górze słodyczy, które już mi się odkładają to na boczkach, to na udkach ;)






Kolejna paletka Sleek, tym razem Garden of Eden :) Cuuuuuudo :) Ale, ale - 3 paletki już mi starczą, kolejnych na razie nie planuję :)






Poszłam do Superpharmu po pieluchy, a oczywiście oprócz wyżej pokazanych perfum, kupiłam jeszcze perfumy dla męża i kilka innych rzeczy. W efekcie jeszcze dostałam mnóstwo próbek.


Uffff, to już wszystko! A więc już same rozumiecie, co miałam na myśli pisząc na początku że w październiku nic nie kupię już :) No dobra, muszę odebrać tylko kilka kosmetyków Balea od koleżanki - już tak dawno mi przywiozła a ja nie miałam czasu do niej jechać odebrać, więc w sumie tylko to. No może jeszcze skuszę się tylko na ten nowy puder do konturowania Kobo, ale najpierw muszę obejrzeć go na żywo. I więcej nic, promys! :)

Macie coś w swoich zbiorach z moich nowości? Coś Wam wpadło w oko? A może z czegoś nie byłyście zadowolone? Napiszcie mi koniecznie w komentarzu :)

poniedziałek, 11 sierpnia 2014

Zdenkowani w lipcu :)

Jejku, ale ten czas leci! Wypadł nam wyjazd rodzinny nad morze pod namioty - nie sądziłam, że moim dzieciakom spodoba się taki wyjazd, a jednak dzieci już nie mogą doczekać się następnej "przygody". Mi samej również się taka wyprawa bardzo podobała. Oby tylko było ciepło to można jechać :) Ale wracając do tematu - już prawie połowa miesiąca, więc wypadałoby rozprawić się z pustymi opakowaniami, które zalegają na lodówce. W sumie chciałam w tym miesiącu je sobie odpuścić, ale jak zobaczyłam, że praktycznie wylewają się z torby to zmieniłam zdanie :)







Trochę tego się nazbierało :)






Aż 3 płyny micelarne... Garnier skończył się na początku miesiąca, a dwa pozostałe wyszły w trakcie. Każdy z nich się sprawdził i przyjemnie się je używało. Do Garniera na pewno wrócę, udało mi się go kupić za 12zł, jak na butlę 400ml to super. A czemu aż tyle płynów zużyłam? Zastąpiłam mleczko płynem micelarnym, więc cały makijaż zmywam płynem. Trochę tego idzie. W dodatku przy upale w ciągu dnia zdarzało mi się przetrzeć twarz, więc same widzicie. No, może nie nalewam ich oszczędnie, ale lubię porządnie nasączony wacik :)







Do włosów wyszło skromnie, aż to dziwne. Tylko zestaw do włosów długich, z którego byłam zadowolona. Do tego mała tubka z serii oil repair - starczyła na jedno użycie, było ok. Włosy miękkie i błyszczące.







Hmmm... No tak... Zupełnie nie wiem jak to skomentować :) hehehe, 3 antyperspiranty w ciągu miesiąca??? Jeden się skończył na początku miesiąca, ale to nie wyjaśnia zużycia dwóch pozostałych :) Ale wiecie, przy upałach 30 stopniowych, były dodatkowe kąpiele w ciągu dnia i tak jakoś zeszło ;)Wszystkie się sprawdziły :)






Z tych kosmetyków w sumie najbardziej byłam zadowolona z pianki do golenia Isana oraz płynu do higieny intymnej Soraya. Żel Dove pięknie pachniał i nie musiałam po nim w ogóle stosować balsamu ani innego nawilżacza. Dlatego też stosowałam go tylko do rąk i ramion oraz łydek i ud. Resztę ciała myłam innym żelem bo po tym miałam wrażenie że nie mył za dobrze. W dodatku zapchał mi skórę na dekolcie i miałam cały wysypany pryszczami. Żel Balea o ile wąchając z pudełka wydawał się ok, tak na skórze zamieniał się w strasznie chemiczny zapach. Okropny! Więcej nie kupię dziada. No i balsam Fa... Udało mi się go wykończyć. Nie jest wybitnym nawilżaczem ale ja nie narzekam na suchą skórę więc u mnie jest ok. W dodatku ja NIE CIEPIĘ! smarować się balsamami, to dla mnie istna katorga, więc smaruję się chyba co 10 mycie by jakoś wykończyć te balsamy :)







Jedyna rzecz z kolorówki - w końcu już nastał czas na tusz Rimmela, który był bardzo fajny! Gdyby nie zapasy to na pewno bym go kupiła.







Z wyżej pokazanych saszetek/ maseczek na uwagę zasługują 2 z prawej strony. peeling enzymatyczny Soraya zaskoczył mnie bardzo. Zaczęłam się przestawiać ze zdzieraków na peelingi enzymatyczne i postanowiłam zacząć z saszetkami. Ta się sprawdziła, buzia była bardzo ładnie wygładzona a przy tym nic nie zostało podrażnione. Maseczka Eveline SOS jest również bardzo fajna, konsystencja jest podobna do pasty z serii Liście Manuka, przyjemnie się jej używa, w dodatku też ma działanie peelingujące.


Miałyście któreś może z moich zdenkowanych kosmetyków?

czwartek, 31 lipca 2014

A w lipcu przybyło nowości... Oj przybyło :)

Zazwyczaj z zakupami czekam na początek nowego miesiąca, ale dziś będzie lekko, łatwo i przyjemnie :) Kto jeszcze nie wypił kawki to zapraszam :) Ja właśnie piję :) A jak nie kawka to dobre cokolwiek macie - nawet wieczorne piffko ;)

Zanim jeszcze przejdę do sedna to przyznam się - poszalałam. No jakoś tak wyszło, ale cóż zrobić. Wszystko przecież się zużyje :) Lecimy :)












Któż nie był w Biedronce na zakupach? Chyba ciężko będzie znaleźć taką osobę. Jak już poszłam, tak oczywiście nie wyszłam z pustymi rękoma. Elektroniczny pilnik do stóp? A proszę bardzo! Maska złuszczająca stopy? A jakże by inaczej! No i Batiste? Nie ma chyba żadnych pytań :) Odnośnie pilnika - wypróbowane, no czasochłonne to dziadostwo jest, bo jednak obroty i grubość tarki nie są z pewnością takie jak w Schollu, ale za 20zł nie ma co narzekać, stópki też są gładkie. Skarpetek jeszcze nie próbowałam, czekają na chłodne dni. A suche szampony... No wziąć musiałam, długo zastanawiałam się, które zapachy przygarnąć bo żadnego nie znałam, a cieszę się ogromnie że każdy szampon był zabezpieczony folią! Choć podejrzewam, że co bardziej natrętne klientki i tak sobie z folią poradziły (dziady!) to jednak miło, że każdy szampon był zaklejony.







Zamówienie z Avonu - 3 szt. kremów do twarzy - narazie w użyciu jest marchewkowy (używam na dzień) i oliwkowy (używam na noc) - jak na razie jestem super zadowolona. Baza pod cienie - polecana i już wypróbowana, sprawdza się dobrze. Maseczka do twarzy - forma żelowa niespecjalnie mi pasuje, ale ta maseczka jest bardzo przyjemna. No i perfumki - piękny zapach!






No tak, chyba uzależniłam się od Avonu :) W lipcu jakoś się zdarzyło, że moja konsultantka składała zamówienie z dwóch różnych katalogów no i mamy dwa zamówienia :) Szampon na objętość czeka na swoją kolej, perfumy również, a spray chłodzący do stóp wypróbowany - fajnie odświeża.











W Rossmannie zakupiłam kilka sztuk peelingów enzymatycznych - postanowiłam wypróbować, czy dadzą radę i czy faktycznie zastąpią moje ulubione zdzieraki. Na razie wypróbowałam Sorayę i powiem Wam, że nie spodziewałam się takiego super efektu. Jedwab do włosów Green pharmacy na razie czeka, już mi została końcówka mojego Marionu, więc na pewno już w sierpniu go zacznę.











Dzięki mojej koleżance Kasi z DE mam kilka kosmetyków :) Duet szampon i odżywka, żel pod prysznic i peeling do ciała - pewnie będzie podobnie delikatny do tego jabłkowo cynamonowego z zimowej edycji, ale nie mogę się doczekać jak go wypróbuję :) No i maseczki do twarzy :)







W gazecie party był dołączony żel pod prysznic Luksja - żal nie kupić, zwłaszcza że cena to 2,49 albo jakoś tak :)















Znów popłynęłam w Biedronce :) A to za sprawą wyprzedaży. Sama się zdziwiłam, że kosmetyki z pierwszego zdjęcia były po 5zł za sztukę! czyli serum antycellulitowe, krem BB Under Twenty i korektor Eveline. Błyszczyki po 3zł. Żałuję, że kupiłam przynajmniej te serum Eveline tylko w 1 sztuce. Wszystko oczywiście rozeszło się w tempie ekspresowym, więc jak już zaszłam następnego dnia to pozostały tylko błyszczyki. Na drugim zdjęciu żele pod prysznic - UWAGA! aż po 2,99 za sztukę! A co do tego najlepsze, to teraz używam ten niebieski i nie dosyć, że zapach jest piękny, to w dodatku utrzymuje się długo na skórze. No i z ostatniego zdjęcia L`oreal - ekspresowa odżywka wzmacniająca bez spłukiwania. Wzięłam ją na szybko, bo dzieci mi już jęczały w koszyku i dobrze nie przeczytałam. Myślałam, że to normalnie na włosy a okazało się że to na włose, ale u nasady. Na pewno zużyję, ale cóż. Dalej nie mam odżywki w sprayu na całe włosy :)







I ostatnie, ale oczywiście nie najgorsze to wczorajsze zakupy z reala - płyn micelarny Bielenda i antyperspirant Adidas.


Ufff... udało się przebrnąć przez to wszystko :) Mam nadzieję, że ktoś dotrwał do końca :) Miałyście coś z moich nowości? Jak się u Was sprawowały? A może czegoś nie miałyście a coś Was szczególnie interesuje?