Ten krem był w mojej pierwszej paczce z Drogerii DM od koleżanki z Niemiec. Byłam strasznie ciekawa jak się sprawdzi, bo opinie które wyczytałam na necie i o tym kremie i o całej reszcie serii były bardzo pochlebne. Liczyłam na regeneracje i dobre nawilżenie, a na czym się skończyło? Zaraz się dowiecie :)
Alverde, Anti - Aging, krem na noc z owocami goji
Opis ze strony DROGERIA JOANNA :
Jagody goji to naturalne źródło antyoksydantów, witamin, minerałów i
pierwiastków śladowych. Zawarte w kremie składniki takie jak cenny
ekstrakt z jagód goji, kwas hialuronowy, koenzym Q10 oraz masło shea
idealnie wygładzają skórę, nadając jej jędrność i sprężystość, a także
wspierają naturalną regenerację skóry. Krem zapewnia ochronę przed
wolnymi rodnikami. Naturalna gliceryna zapewnia odpowiednie nawilżenie.
Skóra jest odżywiona i naturalnie nawilżona. Produkt przebadany
dermatologicznie, bez konserwantów, sztucznych barwników, olejów
mineralnych, oparty na roślinnych składnikach z kontrolowanych upraw.
Pojemność opakowania 50 ml.
Krem dostajemy w kartoniku, wszystko wygląda bardzo fajnie. Miękka tubka plastikowa stojąca na głowie, zapięcie na klik - nie ma do czego się przyczepić. Wizualnie oczywiście ;)
Konsystencja kremu normalna, lekko tłusta, ale co dla mnie dziwne, to krem nie wchłania się całkowicie. Na buzi pozostaje taka dziwna warstwa, które mi się kojarzy z wazeliną - no jakbym sobie buzię nią wysmarowała. Strasznie nieprzyjemne uczucie, ta warstwa lekko zastygała, no dziwnie. Nawet nie wiem jak to Wam dokładnie opisać, ale pójście spać z tym kremem na twarzy nie było przyjemne ale wiadomo - żeby być piękną czasami trzeba pocierpieć ;)
Muszę jeszcze wspomnieć o zapachu - choć uwielbiam wszelkie zielska to ten zapach jest dla mnie okropny! Nie wiem czym on pachnie, szczerze to nie wiem jak pachną owoce goji, ale jeśli tak to nigdy po nie nie sięgne... Dla mnie to zapach chemiczny, dosyć specyficzny i drażniący nozdrza. Długo czuć go na skórze co jest tym bardziej nieprzyjemne.
Ale przejdźmy już do konkretów. Zawiodłam się. No bardzo się zawiodłam. Może niepotrzebnie oczekiwałam cudów na kiju, ale myślałam, że skoro ten krem jest taki treściwy to moja skóra o prostu odżyje. Nie będą ją męczyły żadne suche przykrości, ani inne tym podobne rzeczy. A co mnie spotkało ze strony tego kremu? Straszne zapychanie, podskórne gule bolące i pryszcze! Tak, tak. Możecie sobie wyobrazić moje wkurzenie. Ale pomyślałam, że może to nie być wina tego kremu, może to coś innego. Ale nie, potem już podchodziłam do tego kremu dwukrotnie i było to sama. Wielka kiszka, podsumowując.
To kolejny kosmetyk Alverde, który mi nie podszedł. A jeszcze mi zostały od nich na pewno jakiś żel do twarzy i krem i już się boję... ;)
A Wy miałyście może do czynieniaz tą serią? Może u Was się sprawdziła?
Fajny post :-)
OdpowiedzUsuńDzięki :)
Usuń